środa, 30 stycznia 2013

Zakazana miłość IX


Klaus :

Dłońmi napierałem na kołek by odepchnąć go od siebie ale była to wyrównana walka. Zarówno Madeleine jak i ja na niego napieraliśmy więc kołek tkwił wciąż w tym samym miejscu - przy mojej klatce piersiowej. Muszę przyznać, że niemiłosiernie się wbijał i zaczynałem już żegnać się z życiem. Spojrzałem z wściekłością na wampirzycę. Warknąłem przeciągle czując, że kołek przebił się przez skórę i przebijał się coraz głębiej. Nagle coś odrzuciło Madeleine do tyłu. Nim się zorientowałem Caroline wyciągnęła kołek z mojej klatki piersiowej (kołek który już ocierał się o moje serce) i wbiła go naprawdę szybko, prosto w serce Madeleine. Podniosłem się z podłogi lekko podtrzymując się pobliskiej ściany. Madeleine była martwa.
- Do reszty ci odbiło?! - Krzyknęła z furią Caroline. Podeszła do mnie z rękami na biodrach.
- Ciebie też miło widzieć, kochanie.
- Daruj sobie. - Skwitowała blondynka obrzucając mnie nienawistnym wzrokiem. Rozejrzała się wokół siebie. Chyba dostrzegła leżącą bez ruchu Elenę, ponieważ szeroko otworzyła oczy i wciągnęła ze świstem powietrze. Podbiegła z wampirzą szybkością do brunetki i klęczała nad nią nie wiedząc co robić.
- Nic jej nie będzie, nie musisz się martwić. Zaraz się obudzi. - Uspokoiłem Caroline.
- Nie musiałabym się martwić gdybyś nie wykorzystał mojej przyjaciółki dla własnych korzyści!
- Nie unoś się tak.
- Słucham?! - Wycedziła przez zęby wampirzyca po czym przygniotła mnie do ściany.
- Puść mnie, bo jeszcze zrobisz sobie krzywdę.
- Ugh! Jesteś obrzydliwy! - Wykrzyczała Caroline uderzając mnie w twarz. Uśmiechnąłem się pogardliwie.
- To wszystko? - Zapytałem uprzejmie, nie przerywając uśmiechu. Caroline nie odpowiedziała, zamiast tego wzięła przyjaciółkę na ręce jak niemowlę i wyszła z tego przeklętego domu nawet na mnie nie patrząc. Musiałem ją nieźle rozwścieczyć swoimi odzywkami. I to co powiedziałem jej zaledwie dzień wcześniej, na balu... Caroline jak nic mnie nienawidzi, to jest pewne. Westchnąłem ciężko. Faktem było, że Madeleine już nie żyła, ale na tym się nie kończyło. Mam wielu wrogów i jestem tego świadom. Sam ich sobie narobiłem... A to oznacza stałe niebezpieczeństwo dla Caroline. Gdyby ktoś chciał się na mnie zemścić, skrzywdził by niewątpliwie właśnie mojego anioła. Była moją słabością, a to można było łatwo wykorzystać, tak po prostu. Może powinienem się stąd wynieść? Wyjechać jak najdalej stąd, jak najdalej od problemów, od Niej... Pytanie brzmi: Czy dałbym radę? Będąc tutaj, udając drania który zabawił się Caroline, mógłbym przynajmniej obserwować ją, wiedzieć co się u niej dzieje. No cóż, muszę się poważnie nad tym wyjazdem zastanowić. Zszedłem myślami z powrotem na ziemię, po czym od razu wyszedłem na zewnątrz. Caroline podtrzymywała ramieniem chwiejącą się Elenę.
- Wszystko w porządku? - Zapytałem podchodząc do nich. Starałem się unikać wzroku blondynki.
- W porządku? W porządku?! Rany, ta wariatka mogła ją zabić, więc jak do cholery ma być w porządku?!
- Nie, Car, spokojnie. Nic mi nie jest, naprawdę. Czuję się dobrze. - Niepewnie powiedziała Elena. Caroline przyjrzała się jej bardzo podejrzliwie.
- Stajesz po jego stronie? W ogóle co to miało być? Od kiedy to ty mu pomagasz w czymkolwiek? - Wypytywała wampirzyca. Spojrzałem Elenie w oczy. W sumie, i mnie dziwiło, jej spokojne zachowanie. Po tej małej brunetce to bym się raczej spodziewał jakiegoś rozpaczliwego łkania, krzyków, szlochania i tym podobne. A potem by zaczęła się okropnie przejmować czy aby na pewno Caroline nic się nie stało. To zachowanie bym zrozumiał, ale tego co było teraz, nie rozumiałem ani trochę.

Caroline :

- Nie staję po żadnej stronie, to nie o to chodzi... Zresztą, muszę już wracać Caroline. Damon na pewno odchodzi od zmysłów, martwi się. - Powiedziała Elena i ruszyła do mojego samochodu zaparkowanego kawałek dalej. Nie wierzyłam w to co słyszę. O co w tym wszystkim u diabła chodziło? Elena i Klaus którzy współpracują? To nie trzymało się kupy, coś było nie tak. Muszę jakoś później wypytać Elenę, wyciągnąć od niej ile się da. Tak to ja tego nie zostawię. Koniec kropka. Tymczasem stałam naprzeciw Nika, który jakby unikał mojego spojrzenia. Przyjrzałam mu się. Miał na sobie ciemne jeansy i szary podkoszulek przylegający do ciała. Było dokładnie widać rzeźbę jego torsu, umięśnione ramiona, brzuch, ręce... Włosy jak zwykle były w delikatnym nieładzie. Lubiłam to. Pachniał wodą kolońską, czułam to bardzo dokładnie, zapach przyprawiał mnie o dreszcze. Właśnie tak Klaus pachniał gdy zrywał ze mnie sukienkę w mojej własnej sypialni... Oh, musiałam przestać! Klaus to podły drań i w dodatku morderca. Szkoda na niego czasu. Obrzuciłam go wzrokiem jeszcze raz.
- Do widzenia. - Pożegnałam się chłodno. Już miałam się odwrócić i iść do samochodu gdy zatrzymał mnie głos Klausa.
- Caroline, poczekaj chwilkę... - Zaczął niepewnie. Widać było po jego twarzy, że bił się z myślami. - Myślę, że powinienem ci coś wytłumaczyć i cię przeprosić...
- To nie ma znaczenia. Nie mam ochoty na dalszą rozmowę. - Zakończyłam tę wymianę zdań. Nie chciałam niczego więcej wiedzieć. Zranił mnie, po prostu. Chciałam zapomnieć, że on w ogóle istnieje. Taki był plan, i miałam chęć go zrealizować. Odwróciłam się i szybkim krokiem ruszyłam do samochodu zostawiając za sobą echo niesione przez stukot moich szpilek. Wsiadłam do auta po czym odjechałam z tego okropnego miejsca rzucając hybrydzie ostatnie spojrzenie. W jego oczach dostrzegłam dziwny błysk, jednak nie zdążyłam się nad tym zastanowić bo musiałam się skupić na drodze. Jechałyśmy z Eleną w milczeniu. Żadna z nas nie miała ochoty się odzywać. W oku zakręciła mi się łza ale pośpiesznie ją otarłam. Odwiozłam Elenę i sama pojechałam do siebie. W domu przywitał mnie piękny zapach gotowanego jedzenia. Weszłam do kuchni i zobaczyłam mamę stojącą przy kuchence, właśnie mieszała tajemniczą zawartość patelni. Widząc moje zaskoczone spojrzenie uśmiechnęła się szeroko.
- Dobrze, że już wróciłaś. Pomożesz mi?
- Jasne. - Odpowiedziałam podchodząc do mamy. Uścisnęłam ją mocno i zabrałam się do pomocy. Przynajmniej tak mogłam odciąć się od natrętnych myśli.

Klaus :

Podszedłem do komody na której stała szklanka pełna burbonu z lodem. Pociągnąłem spory łyk i zabrałem się do pakowania reszty rzeczy. Biegałem po sypialni zabierając kolejne rzeczy i pakując je do dość sporych rozmiarów walizki. Wyjazd był najlepszym rozwiązaniem, a przynajmniej do takiego doszedłem wniosku. Żyjąc tu narażałem Caroline na niebezpieczeństwo. Nie wytrzymałbym długo ignorując ją. Prędzej poleciał bym do niej i wyśpiewał o co tak naprawdę chodzi, byle tylko móc z nią porozmawiać, dotknąć jej... A tak nie mogło się stać. I to mnie denerwowało najbardziej. Drugi raz w moim całym długim życiu, o ile można nazwać to życiem, spotkałem kobietę do której poczułem coś tak niesamowitego. I po raz drugi był to błąd, duży błąd.
- Nik, co ty u licha wyrabiasz?! - Krzyknęła Rebekah.
- Na miłość boską! Nie potrafisz pukać? - Zapytałem wściekle po czym niechętnie odwróciłem się w stronę siostry.
- Odpowiedz na moje pytanie.
- Dobrze. Więc, jakbyś nie zauważyła, pakuje się. Chyba wiesz na czym to polega, prawda?
- Zostawiasz mnie tu samą? Dlaczego?
- Muszę wyjechać i tyle. Nie praw mi teraz żadnych ckliwych kazań o siostrzanej miłości.
- Ale Nik...
- Przepraszam. - Powiedziałem spokojniej. Zamknąłem walizkę i minąłem Rebeke w progu. W wampirzym tempie znalazłem się na dworze. Walizkę wrzuciłem do bagażnika, po czym zasiadłem za kierownicą. Odjechałem z piskiem opon, chcąc jak najszybciej zostawić wszystko za sobą.
-------------------------------------------------------------------------------------
No i jest nowy rozdział . To już dziewiąty ... Jeju, to moje najdłużej trwające opowiadanie, normalnie jestem z siebie dumna . xd Ale bardziej jestem dumna z tych co moje wypociny komentują, bo ja sama tego nie potrafię zrozumieć . Jak dla mnie mój blog jest okropny . Ale mimo to, czytając każdy komentarz z osobna, czuję takie ciepło w środku . Uwielbiam to, jesteście kochani, naprawdę . <3 <3 <3 <3 Nie wiem jak za to wszystko dziękować nawet ... :* Przepraszam za zaległości w komentowaniu waszych blogów . Najpóźniej pojutrze postaram się to wszystko nadrobić . Przeczytam wszystkie moje ukochane blogi i skomentuję . <3 Wcześniej po prostu nie miałam na nic ochoty i dopiero teraz chęci do życia mi powróciły . xd Miłego czytania . ;) ;* ;* ;*

wtorek, 15 stycznia 2013

Zakazana miłość VIII


Caroline :

- Caroline, ja dostałem już to czego chciałem. To koniec mojej gry. Celem było uwieść twoją skromną osóbkę. I udało mi się to wczoraj, mimo, że sam to przerwałem. Powiedzmy, że polubiłem cię i nie chciałem wyjść na skończonego chama który cię przeleci i odtrąci. Ale prawda jest taka, że zaczęło mnie już to nudzić. Muszę znaleźć sobie jakąś inną rozrywkę.
Jesteś beznadziejna Caroline, kiedy to do ciebie dotrze?
Za kogo ty się uważasz?
Spójrz na siebie!
...

Obudziłam się z krzykiem. Byłam cała zlana potem a moje łóżko wyglądało jak jakiś plac wojenny. Musiałam rzucać się we śnie. Westchnęłam. Ten głos w moim śnie... Tak donośny, taki perfidny... Coś okropnego. Odgarnęłam włosy z czoła i spojrzałam na wyświetlacz cyfrowego zegara. Dochodziła piąta. Za oknem było jeszcze ciemno. Świetnie, zapowiadał się wspaniały dzień.
- Boże, ja już nawet w myślach używam sarkazmu... - Mruknęłam sama do siebie. Odepchnęłam od siebie wszystkie niepotrzebne myśli i poszłam pod prysznic. Siedziałam tam z dobrą godzinę. Zapach czekoladowego szamponu do włosów bardzo mnie odprężał, nie rozumiałam dlaczego. Do pokoju wróciłam z o wiele lepszym humorem. Jako że na razie w planach nic nie miałam, ubrałam się w zwykłe czarne legginsy i luźną białą koszulkę. Zjadłam śniadanie oraz wypiłam codzienną już porcję krwi. Chciałam zadzwonić do Eleny ale było jeszcze wcześnie, a nie chciałam jej obudzić, więc zamiast tego wróciłam do pokoju w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. W jednej z szuflad odnalazłam odtwarzacz mp4 i pierwotne wydanie Władcy Pierścieni. Książka była już bardzo zniszczona. Nic dziwnego, dostałam ją od ojca w wieku ośmiu lat. Rozsiadłam się wygodnie w miękkim bezkształtnym fotelu który raczej przypominał ogromną, czerwoną kulę. Do odtwarzacza podłączyłam słuchawki, włączyłam pierwszy lepszy utwór i zabrałam się za czytanie.

" A droga wiedzie w przód i w przód,
Skąd się zaczęła, tuż za progiem -
I w dal przede mną mknie na wschód,
A ja wciąż za nią - tak jak mogę...
Skorymi stopy za nią w ślad -
Aż w szerszą się rozpłynie drogę,
Gdzie strumień licznych dróg już wpadł...
A potem dokąd? - rzec nie mogę. " *

Nim się zorientowałam przeczytałam już połowę mojej lektury. Zamrugałam zmęczonymi od czytania oczami i wstałam by rozprostować kości. Z łóżka chwyciłam telefon. Odnalazłam numer Eleny i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Dziewczyna odebrała po pięciu sygnałach.
- Halo? - Usłyszałam w słuchawce.
- Elena? Słuchaj... Robisz coś dzisiaj? Może mogłybyśmy pójść razem na jakieś zakupy a potem na kawę? Porozmawiałybyśmy i w ogóle...
- Ee no... Tylko, że tego... Dzisiaj nie bardzo mi pasuje. Mam... Mam... Wizytę u lekarza, wiesz, kontrolną. - Od razu rozpoznałam, że kłamię. Zbyt długo ją znałam by nie poznać tego tonu jej głosu, jąkania się i głupich wymówek. Jednak nie miałam ochoty brnąć w jakąś bezsensowną kłótnię i miałam nadzieję, że ma naprawdę ważny powód by mnie okłamywać. Coś musiało być nie tak, że nie powiedziała prawdy...
- Aha, no dobrze. To może kiedy indziej.
- Tak, może jutro czy coś. Nie gniewaj się, Caroline.
- Nie mam zamiaru, coś ty. Uspokój się. - Zapewniłam zmartwioną Elenę. Wyobraziłam sobie, że teraz pewnie uśmiecha się z ulgą.
- Uwielbiam cię.
- Wiem. - Odparłam śmiejąc się do słuchawki. Elena zawtórowała mi i też wybuchnęła melodyjnym śmiechem.
- Trzymaj się, Car.
- Ty też, cześć. - Pożegnałam się z przyjaciółką i zakończyłam rozmowę. Westchnęłam ciężko po czym rzuciłam telefon z powrotem na łóżko. Coś było nie tak, wyczuwałam to.

Klaus :

Czy ta dziewucha nawet w takich sytuacjach musiała się spóźniać?! Co ona sobie do cholery myślała?! Jeszcze chwila i cały nasz plan legnie w gruzach. Dostrzegłem zbliżającą się do mnie Elenę.
- No nareszcie! Gdzie ty byłaś?! - Wydarłem się na nią.
- Musiałam jakoś zbyć Caroline, nie?! - Wściekła się dziewczyna.
- Dobra, nieważne. - Odparłem przekonany tym wyjaśnieniem. W końcu Caroline nie mogła się o niczym dowiedzieć, a to było dość trudne zadanie. Ona była bystra, nie dawała sobie zamydlić oczu.
- Ruszajmy już. - Ponagliłem nas i nakazałem Elenie gestem by wsiadła łaskawie do samochodu. Otworzyłem jej drzwi po czym sam zasiadłem za kierownicą i już po chwili jechaliśmy pustą drogą wiodącą za miasto. To było oczywiste, że przekraczałem przeciętną prędkość, ale reakcja Eleny mnie naprawdę rozbawiła. Siedziała wbita w fotel trzymając się kurczowo fotela po obu stronach. Oddychała spazmatycznie, jak chora na gruźlice albo ofiara hiperwentylacji. Ukryłem uśmiech i już po chwili zajechaliśmy pod stary dom z wyblakłymi ścianami i nierówno ściętym żywopłotem. Wysiadłem i otworzyłem przed dziewczyną drzwi. Na twarzy miała wypisaną ulgę. Tym razem jednak się zaśmiałem, a Elena widząc to zgromiła mnie wzrokiem.
- Gdyby spojrzenia mogły zabijać... - Mruknąłem pod nosem.
- Rudera. - Skwitowałem podchodząc bliżej domu i przyglądając się mu. Elena pokiwała głową potwierdzając moją opinię. Wiedziała co ma robić. Jak najciszej potrafiła przemknęła po trawniku za dom. Tymczasem ja jednym kopnięciem wyważyłem drzwi i znalazłem się w środku.
- Madeleine, kochanie! Taś taś, kici kici! - Zawołałem donośnie.
- Wystarczyło zapukać, Nik. - Odparła blondynka stając przede mną.
- Niewiele się zmieniłaś. - Stwierdziłem lustrując ją wzrokiem. Kątem oka dostrzegłem Elenę w sąsiednim pokoju. Byłem zaskoczony, że poruszała się tak cicho. Cóż, widać życie wśród wampirów jej czegoś nauczyło. Uśmiechnąłem się figlarnie w kierunku dziewczyny i wykonałem gest jakbym chciał ją przytulić. Dalej wszystko działo się bardzo szybko, sam nie byłem w stanie zarejestrować wzrokiem co się u licha stało. Rzucałem się z Madeleine po podłodze, próbując ją unieruchomić. Dziwiłem się, że jeszcze nie użyła na mnie swojej sztuczki. Jednak skubana silna była, cały czas odpierała moje ataki. Znikąd pojawiła się Elena i wbiła kołek w klatkę piersiową Madeleine. Wampirzyca ryknęła z furią i rzuciła dziewczyną o pobliską ścianę, tak, że ta straciła przytomność.
- Niech to szlag! - Krzyknąłem widząc jak Madeleine wyciąga sobie kołek. Elena chybiła. Zostałem sam z wampirzycą. Odsunąłem się od niej i warknąłem ukazując kły.
- Załatwię cię, Klaus. Własnoręcznie. - Powiedziała Madeleine z uśmiechem. W oczach miała niezdrowy blask. Rzuciła się na mnie, była szybsza, a ja zareagowałem zbyt późno. Wampirzyca zbliżyła kołek do mojej klatki piersiowej. Mocowałem się z nią, jednak na nic. Wciąż napierała kołkiem** na skórę, coraz mocniej i mocniej.

* -  J. R. R. Tolkien, Władca Pierścieni, Wyprawa. Strona 60 .
** - Kołek jest wykonany z białego dębu, który zabija pierwotnych. Tylko takim kołkiem można zabić Madeleine, jako że ona jest "nadwampirem', posiada moc. To oczywiście tylko i wyłącznie mój osobisty pomysł.
--------------------------------------------------------------------
No i oto nowy śmieć ! Mam nadzieję, że ktoś z was lubi takie bezsensowne śmieci, bo w przeciwnym wypadku nie mam po co tego pisać . xd Dziękuję za komentarze . ;* ;* ;*

niedziela, 13 stycznia 2013

Zakazana miłość VII


Caroline :

- Caroline... - zaczęła niepewnie Elena - Wszystko w porządku? - Pośpiesznie otarłam rękawem cieniutkiego swetra mokre od łez policzki. Przypuszczałam, że wyglądam teraz fatalnie. Mimo tego, niechętnie się odwróciłam. Elena widząc moją zaczerwienioną twarz otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
- Byłam tylko kolejną podłą gierką Klausa! - Wykrzyczałam zdenerwowana i zrozpaczona. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś mógł mnie w ten sposób potraktować. Jedyną osobą która sobie na to pozwoliła był Damon w przeszłości, ale nie miałam zamiaru tego rozpamiętywać w nieskończoność. Dziewczyna przytuliła mnie do siebie bez zadawania zbędnych pytań. Po prostu trzymała mnie w objęciach i milczała razem ze mną. To na pewno przynosiło większą ulgę, niżbym miała teraz jej wszystko ze szczegółami opowiadać. Wolałam o tym nie myśleć i w ogóle zapomnieć o całej sprawie. Wolałam zamieść problem pod dywan. Tak było łatwiej. Wyswobodziłam się delikatnie z uścisku Eleny.
- Eleno, nie obrazisz się gdy zostawię cię tu samą? Wolałabym wrócić do domu, te buty są bardzo niewygodne. - Wiedziałam, że to głupia wymówka, i Elena bez wątpienia też tak pomyślała ale pokiwała tylko ze zrozumieniem głową. Przytuliła mnie jeszcze raz i ruszyła wgłąb posiadłości. Pewnie starała się znaleźć Damona. Nic dziwnego, w końcu mogła się nim nacieszyć. Tylko mi zawsze z nikim nie wychodziło... Jeszcze raz otarłam twarz i ruszyłam w kierunku wyjścia, tak jak to planowałam. Mijając całą masę wytwornie ubranych ludzi, nawet nie zwracałam uwagi na ich twarze. Toteż bardzo się zdziwiłam gdy przed samymi, pokaźnymi drzwiami wpadłam na wysokiego mężczyznę.
- No co ty Caroline, już wychodzisz? - Dopiero teraz się zorientowałam kim był mężczyzna. Uśmiechnęłam się do stojącego przede mną Matta.
- Jakoś impreza nie przypadła mi do gustu. - Wyjaśniłam zmuszając się na rozbawiony ton.
- Może cię podwieźć do domu? - Zapytał.
- Gdybyś mógł. - Zgodziłam się z uśmiechem i wyszłam z w końcu z tego przeklętego miejsca.

Klaus :

Stałem na obszernym balkonie i patrzyłem nieobecnym wzrokiem przed siebie. Z tego stanu wyrwały mnie wibracje telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i odebrałem.
- Kol, dobrze, że dzwonisz. Tak się składa, że potrzebuję twojej pomocy.
- Czego potrzebujesz? - Usłyszałem w słuchawce.
- Znajdź mi tą wywłokę Madeleine. Dowiedz się gdzie jest, byle szybko. To ważne. - Wyjaśniłem.
- Robi się. A powiesz mi o co chodzi i dlaczego ci tak na tym zależy? - Zapytał Kol.
- To nieistotne. Dziękuję ci, bracie. - Odpowiedziałem. Pierwotny się rozłączył a ja z satysfakcją wyobrażałem sobie śmierć wampirzycy.
- Dlaczego akurat Caroline, Klaus? Dlaczego? - Usłyszałem za sobą kobiecy podniesiony głos. Odwróciłem się z ironicznym uśmiechem.
- Elena, kochanie, nie znasz wszystkich faktów więc się nie wtrącaj. - Powiedziałem jak najgrzeczniej potrafiłem w obecnej chwili. Dziewczyna spojrzała na mnie z niechęcią. Na jej twarzy malowała się wściekłość. Muszę przyznać, że bawiło mnie to.
- Wiem, że skrzywdziłeś moją przyjaciółkę, i to mi w zupełności wystarcza! - Krzyknęła Elena. Uniosłem brwi i spojrzałem z lekką pogardą w jej stronę. Jednak przyszło mi do głowy coś bardzo mądrego.
- Słuchaj, chyba potrzebuję twojej pomocy... - zacząłem - Nie patrz na mnie w ten sposób, wszystko ci wyjaśnię. - Dokończyłem widząc reakcję dziewczyny. Wyglądała jakby nie do końca wierzyła w to co słyszy i miała ochotę walnąć mną o pobliską ścianę. Cóż, pewnie tak było.
- Ja nie chciałem skrzywdzić Caroline tak jak ty to sobie teraz wyobrażasz. Miałem ku temu powody. Możesz mi wierzyć lub nie, ale swoją osobą narażałem ją na niebezpieczeństwo przed którym nawet ja - tu uśmiechnąłem się szelmowsko - nie byłbym w stanie jej uchronić po mimo mojej siły. - Dokończyłem. Widać było, że Elenie moje gadanie bardzo działa na nerwy.
- Przypuśćmy, że ci pomogę. Co to za niebezpieczeństwo i co miałabym zrobić? - Zapytała dziewczyna przyglądając mi się podejrzanie.
- Cóż, będziesz musiała wbić kołek w serce wampirzycy, podczas gdy ja będę starał się ją unieruchomić. Tylko nie wiem, czy dam radę. Widzisz, ona potrafi... sprawić, bym stracił przytomność. I wtedy nie będę mógł jej ani zabić, ani przytrzymać. Ale ciebie w ten sposób nie unieruchomi. Jesteś sobowtórem Eleno! Żadne takie sztuczki na ciebie po prostu nie działają. - Wyjaśniłem. Elena była zdezorientowana. Usłyszałem jak ciężko wzdycha.
- Dobrze, jestem w stanie to zrobić. Dla Caroline. - Zgodziła się ciemnowłosa. Teraz pozostało tylko wymyślić jakiś sprytny plan.
---------------------------------------------------------------
No i jest jakiś tam nowy rozdział . Starałam się bardzo napisać coś dłuższego ale nie miałam jakoś na to siły . :( Ale jak najszybciej napiszę dalszy ciąg . Wiem, że rozdział nie za ciekawy i w sumie nudny jak flaki olejem, ale nic lepszego nie wymyśliłam . Dziękuję za wszystkie komentarze ponieważ każdy z nich daję mi siłę, której teraz potrzebuję . :*

+ Zapraszam na mojego nowego bloga, który powstał pod wpływem ... impulsu . :)
katherine-stefan.blogspot.com/

sobota, 12 stycznia 2013

Ogłoszenie!

Chciałam poinformować, że nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział . Kompletnie nie potrafię niczego napisać . Nic nie składa się w logiczną całość . Może w ferie coś mi wpadnie do głowy . Na razie mam trochę problemów życiowych, że tak to ujmę . Wszystko mi się sypie i nie potrafię nic na to poradzić, więc co dopiero mówić o pisaniu opowiadania . Przepraszam bardzo . Obiecuję, że postaram się w miarę szybko napisać cokolwiek, żeby nie było, że zaniedbuję bloga . Trzymajcie się . ;) :*

środa, 2 stycznia 2013

Zakazana miłość VI


Klaus : 

Świeża krew tej dziewczyny dodała mi sił i poprawiła nastrój. Szybko wróciłem do domu by doprowadzić się do porządku. Wziąłem prysznic, zmieniłem ubranie i zszedłem na dół, prosto do jadalni. Przy stole siedziała Rebekah. Pisała coś na niewielkich kartkach. Przypominało to zaproszenia. Chcąc dowiedzieć się o co chodzi, przysiadłem się do siostry.
- Miło, że zachciałeś w końcu pojawić się w domu. - Odezwała się pierwsza. Na ustach wykwitł jej kpiący uśmieszek, jakby bawiła ja ta sytuacja.
- Oh, a skąd ci przyszło do głowy, że ZECHCIAŁEM w końcu się tu pojawić ? - Odparłem uśmiechając się jeszcze szerzej. To chyba zdenerwowało blondynkę.
- Nie bądź taki mądry braciszku bo dostaniesz zakaz wstępu na jutrzejszy bal. - Powiedziała Rebekah.
- Jaki znowu bal ? - Zapytałem podejrzliwie . - Nie miałaś już czego wymyślić ? - Dodałem.
- Nie bądź taki marudny. Przyda nam się zabawa w klasycznym stylu. No wiesz Nik, mam na myśli suknie, szampan, klasyczne tańce... Jednymi słowy - nasz klimat, czyż nie ? - Zapytała pierwotna nieco zbyt podekscytowana. Nie podobał mi się ten pomysł. Chyba że, u mojego boku pojawi się na balu Caroline. Wtedy przyjęcie mogłoby się udać, moim zdaniem oczywiście.
- Dla twojej barbie też wysyłam zaproszenie... - Powiedziała Rebekah uśmiechając się podejrzanie. Chyba czytała mi w myślach. Może powinna być wiedźmą a nie wampirzycą... Intrygujący fakt. A może po prostu to ta cała kobieca intuicja. Zresztą jakie to ma znaczenie, sam siebie skarciłem w myślach.
- Powodzenia w przygotowaniach. - Rzuciłem uśmiechając się szeroko i w wampirzym tempie skierowałem się do mojej sypialni. Było to chyba najjaśniejsze pomieszczenie w całym domu, nawiasem mówiąc. Nagle poczułem wibracje telefonu. Wyciągnąłem urządzenie z kieszeni po czym nacisnąłem słuchawkę, mimo że nie znałem numeru.
- Halo ? - Wypowiedziałem standardowe słowo rozpoczynające chyba każdą rozmowę telefoniczną.
- Witaj Klaus. - Powiedział jakiś damski głos. Nagle mnie olśniło.
- Madeleine... - Mruknąłem zdziwiony.
- No brawo, szybko się zorientowałeś. Myślałam, że dłużej to potrwa, miałabym ubaw. - Powiedziała.
- A może tak przejdźmy od razu do tego, czego tak właściwie ode mnie chcesz ? - Zapytałem poirytowany.
- Nie bądź taki niecierpliwy kochanie, już ci wszystko tłumaczę. Sprawa jest prosta - lepiej skończ znajomość z tą blondyneczką bo może jej się stać krzywda, Chyba znasz moje możliwości i wiesz co jestem w stanie zrobić gdy nie dostaje tego czego chcę ? - Mówiła Madeleine.
- Odebrało ci chyba rozum. Nie chcę być niekulturalny, ale nie masz prawa się wtrącać do mojego życia. - Odrzekłem zdenerwowany. Ledwo panowałem nad sobą.
- W takim razie będę zmuszona ją zabić... Wszystko zależy od ciebie Klaus. - Powiedziała dziewczyna głosem przepełnionym pewnością siebie. Mógłbym przysiąc, że uśmiechała się w tej chwili. Już miałem zacząć się na nią wydzierać gdy nagle się rozłączyła.
- Cholera jasna ! - Krzyknąłem. Jedyne co teraz czułem to furia i wściekłość a także strach. Strach o to co może stać się Caroline. Nie mogłem do tego dopuścić. Ale skąd mogłem wiedzieć, że Madeleine jeszcze w ogóle pamięta o moim istnieniu ? Moja przygoda z nią zakończyła się naprawdę dawno temu. Będzie już z jakieś pół wieku. Była służącą w domu mojej rodziny. Pamiętam, że Rebekah zawsze nią pomiatała. Za to ja wdałem się z nią w romans, pociągał mnie zapach jej krwi, jej kruchość, to, że była mną taka oczarowana. Zakończyłem tę znajomość gdy Elijah pod wpływem impulsu przemienił Madeleine w wampira. Do dziś mi nie powiedział co go do tego skłoniło, ale przypuszczałem, że coś do niej czuł i po prostu nie chciał jej stracić. A o naszym romansie chyba po prostu nie wiedział. Ale żeby miała czelność odzywać się po takim czasie i grozić Caroline ?! Jakaś sfrustrowana suka... Ale był pewien problem. Ona naprawdę może zabić Caroline. Madeleine jest wampirem dość nietypowym. Ma jakieś dodatkowe zdolności, nie jest jasne skąd się to u niej wzięło. Potrafi umysłem sprawić by inni tracili przytomność. Więc nawet nie mógłbym uratować Caroline... Ale przecież nie mogę jej teraz tak zostawić, nie po tym wszystkim co osiągnąłem. Musiał być inny sposób... Ale żaden nie przychodził mi do głowy. Wszystko jakby runęło w jednej chwili. Zacząłem bez zastanowienia demolować cały pokój. Rzucałem o ścianę meblami, tłukłem wazony, niszczyłem wszystko co miałem pod ręką. Byłem wściekły i bezsilny.
- Nik ! Nik, uspokój się i powiedz co się stało ! Co cię tak rozwścieczyło, że niszczysz cały pokój ? Wiesz ile czasu zajmie mi odnowienie go ?! - Krzyczała w progu Rebekah. Tylko irytowała mnie jeszcze bardziej. Nie odpowiedziałem jej. Cały czas łamałem kolejne elementy pomieszczenia. Rebekah tylko krzyknęła coś o tym, że już mi kompletnie odbiło i wyszła. Ma szczęście bo jeszcze chwila i ją też bym połamał.

Caroline :

Obudził mnie donośny dźwięk, jakby coś się stłukło. Poderwałam się z łóżka i od razu tego pożałowałam. Głowa mi pękała. Kac widać dotyka nawet wampiry. Szkoda tylko, że aspiryna na niego nie pomaga.
- Wszystko gra ?! - Zawołałam .
- Tak tak, tylko kubek spadł na podłogę i się stłukł ! - Odkrzyknęła mi mama. Ziewnęłam, przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Po pokoju porozrzucane były strzępy mojej wczorajszej sukienki. Całe szczęście, że pamiętałam większość wydarzeń. Ale sukienki było mi szkoda. Pomijając już tą sukienkę, wzięłam z szafy czyste ubrania i poszłam pod prysznic. Letnia woda działała kojąco na obolałe mięśnie a i głowa mnie mniej bolała. I właśnie wtedy znowu zaczęłam myśleć o Klausie. Wczoraj zachował się naprawdę cudownie. Tylko jak go spotkam to chyba zapadnę się pod ziemię. Poczułam okropny wstyd. Rzuciłam się wczoraj na niego jak jakaś niewyżyta seksualnie. Co on sobie musiał pomyśleć. Wolałam nawet tego nie wiedzieć. I przez jakiś czas powinnam go chyba unikać... Tak, to na najlepsze rozwiązanie. Wyszłam spod prysznica mając w głowie obrazy z wczorajszego wieczoru. Te wargi hybrydy błądzące po moim ciele, ten hipnotyzujący wzrok, jego dłonie głaskające mnie po głowie. Dawno nie czułam się przy nikim tak jak przy nim. Nie nie nie ! Nie myśl o tym Caroline ! Przecież to jest chore, to nie ma sensu... Eh, samej siebie nie umiałam przekonać a co dopiero Klausa. Pewnie teraz czuje się usatysfakcjonowany, że dostaje to czego chce. Ubrałam się i wróciłam do pokoju. Ogarnęłam nieco jego wygląd i zabrałam się za ścielenie łóżka, jednak zwróciłam uwagę na małą karteczkę. Wzięłam ją i wzięłam się za czytanie zawartości.

" Kochana Caroline !
Wybacz, że tak tajemniczo zniknąłem, ale mam kilka spraw do załatwienia. Mam cichą nadzieję, że pamiętasz wczorajszy wieczór oraz noc. Gdybyś jednak nie pamiętała, to od razu uprzedzam, że do niczego poważniejszego między nami nie doszło. Nie masz się czego obawiać. Klaus "


Zaczęłam chichotać, zabawne jest to, jak mnie uprzedził że nic się nie wydarzyło. Bał się, że go za to zabiję, czy co ? Znowu zachichotałam i wsadziłam liścik do szuflady nocnej szafki. Poszłam do kuchni, mamy już nie było w kuchni i z tego co zauważyłam nie było jej w ogóle w domu. Z pracy dopiero wróciła więc nie miałam pojęcia gdzie może być. Zmarszczyłam brwi myśląc nad tym po czym wzięłam z lodówki torebkę krwi i wypiłam jej zawartość. Od razu poczułam się lepiej. Ból głowy prawie całkowicie mnie opuścił. Usłyszałam dzwonek do drzwi, a w drzwiach Elenę. Zdziwiona uścisnęłam ją przyjacielsko.
- Wejdź do środka, a nie tak stoisz. - Powiedziałam uśmiechnięta.
- Dzięki Caroline. Słuchaj, nic mnie nie obchodzi czy tego chcesz czy nie ale jutro idziemy na bal. - Powiedziała dziewczyna unosząc lekko brwi i uśmiechając się zadziornie.
- Jaki znowu bal ? Coś ty wymyśliła ? - Zapytałam z obawą w głosie.
- Przyjęcie u Mikaelsonów. Piękne suknie i dobry szampan. No i... Klaus . - Elena zachichotała.
- Dobrze, niech ci będzie, pójdziemy tam. Tylko musimy sobie załatwić sukienki. - Odparłam. Elena pisnęła jak małe dziecko. Była strasznie szczęśliwa. Ostatnio prawie zawsze taka była. Widać u boku Damona jednak odnalazła to czego szukała. Cieszyłam się z tego faktu. Kilka minut później już byłyśmy w drodze do jakiegoś sklepu.

Klaus :

Siedziałem na jednym z krzeseł w salonie który teraz wyglądał zupełnie inaczej niż jeszcze wczoraj. Wszędzie było dużo miejsca, tak by można było tańczyć. Gdzieniegdzie stały szykowne stoliki a na nich tace z kieliszkami wypełnionymi szampanem. Wszystko wyglądało jak z innej epoki. Podobał mi się ten klimat, ale nie aż tak by cieszyć się jak moja siostra. W dodatku ja będę się w przeciwieństwie do niej męczył na tym przeklętym przyjęciu. Muszę włożyć całą swoją siłę w to by ignorować Caroline lub nawet być dla niej nieuprzejmym. To będzie prawdziwa tortura... Nic tylko się cieszyć !
***
Właśnie rozmawiałem z panią burmistrz, popijając drogiego szampana gdy dostrzegłem wchodzącą do środka Caroline i jej przyjaciółkę - Elenę Gilbert oczywiście. Pewnie przyszli z nią też ci jej obrońcy, bo bez nich ani rusz. Ah, ten ich trójkącik mnie rozwalał. Mój wzrok utkwił na postaci wampirzycy o blond włosach. Caroline miała długą i obfitą suknię w kolorze szmaragdowym. Włosy były specjalnie na tę okazję upięte z tyłu głowy, a kilka kosmyków opadało na jej anielską twarz. Wyglądało ślicznie. A gdy uśmiechnęła się do mnie, myślałem że dostanę zawału. Jej uroda zwalała mnie z nóg. Opamiętałem się i przybrałem jak najbardziej obojętny wyraz twarzy. Odwróciłem twarz w inną stronę. Ostatnie co ujrzałem to zdziwienie i niedowierzanie na twarzy Caroline. Chwile potem już jej nie było, gdzieś poszła, znikając mi z oczu. Wolałbym wiedzieć co się z nią dzieję, ale nie mogłem narażać jej na niebezpieczeństwo ze strony Madeleine. Przyjęcie mijało mi bez większej radości. Chodziłem tylko po domu, zabawiając gości pogawędką. W pewnym momencie poczułem szarpnięcie za ramię. Od razu się odwróciłem gotowy do ataku. Jednak ujrzałem tylko Caroline. Lub może aż Caroline. Ścisnęło mnie w gardle, nie wiedziałem co robić. Musiałem przecież zachować obojętny wyraz twarzy, musiałem wykazać się siłą woli.
- Mogę w czymś pomóc ? - Zapytałem uprzejmie lecz chłodno.
- Coś się stało ? - Zapytała wampirzyca zdziwionym głosem. W jej oczach dostrzegłem błysk smutku. Ale musiałem być twardy, musiałem ją od siebie odtrącić... Musiałem ją zranić. To jedyne wyjście. Wziąłem głęboki wdech by dodać sobie odwagi.
- Caroline, ja dostałem już to czego chciałem. To koniec mojej gry. Celem było uwieść twoją skromną osóbkę. I udało mi się to wczoraj, mimo, że sam to przerwałem. Powiedzmy, że polubiłem cię i nie chciałem wyjść na skończonego chama który cię przeleci i odtrąci. Ale prawda jest taka, że zaczęło mnie już to nudzić. Muszę znaleźć sobie jakąś inną rozrywkę. - Powiedziałem chłodnym, wrogim wręcz głosem. W sercu czułem potworny ból, jakbym miał zaraz umrzeć. Nagle poczułem mocny cios na policzku. Caroline załkała cicho i pobiegła w przeciwną stronę. Osunąłem się na podłogę oddychając ciężko. W oczach miałem łzy. Nie mogłem uwierzyć, że to zrobiłem. Mój świat się rozpadł, mój świat dał mi w twarz i uciekł płacząc. Jestem pierdolonym potworem. Potworem który musi zabić Madeleine. Znajdę sposób by wykończyć sukę. Przysięgam...
-------------------------------------------------------------
No i jest jakiś tam nowy rozdział . :) Weny wciąż mi brakuje, mam nadzieję, że szybko do mnie wróci i będę miała wielki zapał do pisania, bo jak na razie to szkoda gadać . :( Dziękuję, za miłe słowa lecz także, za każde słuszne uwagi, ponieważ zawsze biorę je sobie do serca i staram się poprawić to co jest złe, lub wam przeszkadza . :) Jak wam minął sylwester ? Hmm ? ;> Kac był ? ;> Hahahah, ja osobiście żałuję, że piłam, ale trudno się mówi . xd No to tego, do następnej . :* <3 Jesteście najlepsi . <3