Caroline :
Obudziły mnie promienie słońca wkradające się do pokoju.
Uniosłam lekko powieki przyzwyczajając oczy do jasności dnia. Z moich ust wyrwał się cichy jęk zaskoczenia, gdy spostrzegłam, że obok mnie leży wtulony we mnie hybryda. Uniosłam lekko kąciki ust przypominając sobie wydarzenia minionej nocy. Cóż, gdybym nie była wampirem to zapewne zarumieniłabym się wspominając takie rzeczy i sceny.
Mojej twarzy nie opuszczał uśmiech.
Było mi z Klausem tak dobrze jak jeszcze nigdy z nikim! Nie spodziewałam się tego. Nie spodziewałam się też jego delikatności, oczekiwałam raczej dzikiego seksu, co tu dużo mówić. A tu taka niespodzianka...
Spojrzałam na mojego ukochanego. Spał z cudownym wyrazem twarzy, oddychając przy tym równo i łagodnie. Przejechałam opuszkami palców po jego skroni, policzku, żuchwie a następnie zakreśliłam niewidzialną, prostą linię wzdłuż ciała wampira. Klaus mruknął coś przez sen po czym ręką którą mnie obejmował w pasie, przyciągnął mnie mocniej do swojego nagiego, ciepłego ciała.
Było coś cudownego w tym poranku, chciałam żeby taki właśnie był już każdy poranek mojego marnego życia. Taka perspektywa bardzo mi się podobała.
Rozejrzałam się uważnie po pokoju, na który wcześniej nie zwracałam większej uwagi, gdyż koncentrowałam ją na czymś innym.
Ściany były jasno brązowe, gdzieniegdzie wisiał jakiś obraz. Pokój był dość pokaźnych rozmiarów. Pod jedną z jego ścian stała mała sofa a przed nią stolik. Kawałek dalej komoda, zapewne na ubrania. Ja za to leżałam na dużym łóżku z metalową ramą, stojącym pośrodku dłuższej ściany. Po obu stronach łóżka stały małe szafki nocne z lampkami, a na tej koło mojej głowy dodatkowo leżały kluczyki od auta i portfel Klausa. W oknach wisiały delikatne białe zasłony, sięgające ziemi, aczkolwiek nie chroniły one przed słońcem, skoro mnie obudziło.
Pogłaskałam Nika po jego brązowych włosach. Przywodziły mi na myśl pewien odcień złota. Klaus niespodziewanie otworzył oczy. Widząc mnie nad nim pochyloną, uśmiechnął się szeroko.
Boże, jaki on jest przystojny!
- Dzień dobry, kochanie. - Wymruczał hybryda swoim brytyjskim akcentem wprost do mojego ucha.
- Nie wiem jak dzień, ale poranek na pewno jest dobry.
Zachichotałam wesoło.
- Bardziej przypadła mi do gustu noc, ale na poranek też nie śmiałbym narzekać.
Nik pogłaskał mnie po policzku a ja wtuliłam twarz w jego dłoń.
- Szkoda tylko, że muszę wracać. - Wymamrotałam niechętnie.
Czar unoszący się jakby w powietrzu nad nami, nagle się ulotnił, a zastąpiło go przygnębienie.
- Nie musisz.
Klaus nie dawał za wygraną.
- Nie chcę żeby mama się o mnie niepotrzebnie martwiła.
- To zadzwoń do niej, albo do którejkolwiek z twoich przyjaciółek.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie wzięłam żadnych ubrań, bielizny, szczoteczki do zębów nawet! Skąd mogłam wiedzieć, że zostanę na noc?
Mimowolnie się zaśmiałam przy ostatnim pytaniu. Klaus zawtórował mi uśmiechem.
- Myślisz, że w San Francisco nie ma sklepów? Bo mi się wydaję, że jednak są.
- No skoro tak... Tylko w nieskończoność tu siedzieć nie mogę. Prędzej czy później i tak muszę wrócić do domu.
- Dobrze, a więc niedługo wrócimy razem. Ale na razie proszę cię jedynie, byś dała mi się sobą nacieszyć z dala od tego całego zgiełku Mystic Falls.
- Ten układ mi pasuje.
- Dobrze - zaczął Klaus, wstając z łóżka w wampirzym tempie. - A więc ja się odświeżę, ubiorę i pojadę do sklepu po potrzebne rzeczy. W łazience są szlafroki więc śmiało. I ponadto w komodzie, w ostatniej szufladzie masz torebki z krwią. Częstuj się.
Klaus poszedł do łazienki i po około pięciu minutach był z powrotem w pokoju. Ściągnął szlafrok by się ubrać, więc mogłam podziwiać jego idealne ciało.
- Niedługo wrócę. - Zapewnił mnie hybryda składając pocałunek na moich ustach. - Obiecuje.
Założył na siebie czarną kurtkę ze skóry i już go nie było.
Klaus :
Wsiadłem do samochodu i zapuściłem silnik. Auto ruszyło z cichym mruknięciem przed siebie.
Nie mogę uwierzyć w to co się wydarzyło. A przecież obiecywałem sobie, że będę trzymał się z dala od Caroline ze względu na jej bezpieczeństwo! Cóż, widać jestem podłym egoistą. Ale naprawdę nie potrafię zapanować nad sobą gdy Ona jest obok mnie, to po prostu silniejsze ode mnie. Włada mną jakieś bliżej nieokreślone potężne uczucie. Nie jestem pewien, czy wyjdzie mi to na dobre, ale mogę chociaż spróbować szczęścia z Caroline. A może mi się poszczęści!
Mam taką nadzieję.
Zaparkowałem obok jakiegoś sklepu z ubraniami. Wyglądał na drogi i dość dobrze zaopatrzony, więc na pewno mieli coś odpowiedniego dla mojej piękności.
Podszedłem do ekspedientki z uprzejmym uśmiechem na twarzy.
- Przepraszam, szukam czegoś dla mojej partnerki.
Kobieta stojąca za ladą uśmiechnęła się, a w jej oczach dostrzegłem zrozumienie i szacunek.
- Dobrze, na pewno coś znajdziemy. Szuka pan czegoś eleganckiego, bardziej na jakieś wyjście, czy może czegoś na codzień?
- Raczej czegoś na codzień. Chociaż właściwie... Chyba przydałoby się też coś na kolację.
- Rozumiem. A rozmiar pan zna?
- Rozmiar? - Powtórzyłem głucho.
Nie bardzo wiedziałem o co chodzi.
- Chodzi mi o wymiary pana kobiety.
- Racja... Momencik, zadzwonię tylko.
Wybrałem numer Caroline. Sygnał za sygnałem, oczekiwałem aż odbierze. W końcu zniecierpliwiony rozłączyłem się. Pewnie poszła pod prysznic i po prostu nie słyszała telefonu.
- Chyba będę musiał wziąć coś na wyczucie.
Kobieta spojrzała na mnie z politowaniem po czym obeszła ladę i wskazała gestem dłoni bym poszedł za nią. Ekspedientka ściągnęła pierwszy wieszak. Wisiała na nim długa czerwona sukieka z jakimś dziwacznym wycięciem po boku. Cóż, nie wiedziałem czy jej się spodoba, ale gdy ja wyobraziłem sobie w niej Caroline, od razu postanowiłem ją kupić.
***
- Caroline, najdroższa, wróciłem! - Zawołałem, przekraczając próg i zamykając za sobą drzwi.
Rzuciłem na schludnie pościelone łóżko, dwie torby.
Caroline objęła mnie od tyłu, po czym wspięła się na palce i pocałowała mnie w policzek. Uśmiechnąłem się na tę jakże delikatną deklaracje uczuć. Omiotałem blondynkę wzrokiem. Jej ciało okryte było jedynie szlafrokiem.
Przyciągnąłem ją do siebie.
Jej ciało i lekko wilgotne jeszcze włosy pachniały mydłem połączonym ze stałym zapachem Caroline. Zaciągnąłem się jej wonią jak najlepszym narkotykiem. Pocałowałem czubek jej głowy i wskazałem dłonią torby na łóżku.
- Proszę. Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałem.
Dziewczyna sprawdziła zawartość toreb i wyciągając jeden z kompletów zmysłowej bielizny wypuściła z głośnym świstem powietrze z płuc.
- Coś nie tak? Uznałem, że wezmę to, w czym według mnie będziesz wyglądać oszałamiająco. Chociaż moim zdaniem i tak najlepiej prezentujesz się bez żadnych zbędnych dodatków, takich jak ubrania.
Zacisnąłem usta hamując śmiech. Caroline oblała się rumieńcem. Wyglądała uroczo.
- Nie powinieneś tyle na mnie wydawać.
- Ależ kochanie, dla mnie to sama przyjemność.
- Co nie zmienia faktu, że gdy tylko wrócimy do Mystic Falls, oddam ci wszystko co do grosza.
- Znam lepszy sposób, jak możesz mi to wynagrodzić... - Mruknąłem cicho i uśmiechnąłem się figlarnie.
Wziąłem Caroline na ręce i położyłem na łóżko, a sam zawisłem nad nią przygniatając ją swoim ciałem do materaca.
Zrzuciłem z niej szlafrok i już po chwili skupiłem się tylko i wyłącznie na mojej blond piękności.
--------------------------------------------------------------------
Wybaczcie mi, że rozdział taki nudny, ale niczego lepszego nie potrafiłam wymyślić .. Obiecuję, że się poprawie . xd