piątek, 28 grudnia 2012

Zakazana miłość V


Klaus :

Tak, w końcu dostałem to czego chciałem. Mógłbym przysiąc, iż jestem najszczęśliwszą istotą żyjącą na tej planecie. Caroline... Tylko ona się teraz liczyła. Całowałem ją czule, ciesząc się każdą sekundą tej magicznej chwili. Położyłem dłoń na jej talii a drugą ręką przyciągnąłem jej twarz jeszcze bliżej swojej. Jej pocałunki stawały się coraz to brutalniejsze. Dostosowałem się do rytmu jaki narzucała. Byłem jej, a ona zaś była moja. Słychać było jedynie nasze przyspieszone oddechy, szept poruszających się synchronicznie warg, stłumioną muzykę z dołu i bawiących się ludzi. Po chwili oderwałem się od blondynki. Spojrzałem na nią, ale nie tak zwyczajnie. Spojrzałem na nią jakby była jedyną kobietą na tym świecie. Zresztą, wydaję mi się, że patrzyłem na nią tak odkąd ją tylko pierwszy raz ujrzałem. Nie wiem co w niej takiego było, że mnie przyciągała. Była jak potężny magnes. Przejechałem opuszkami palców po jej policzku. Badałem dłońmi całą jej twarz, jakby starając się ją zapamiętać na zawsze. Oczy, nos, policzki, usta... Uśmiechnąłem się szeroko. Caroline odwzajemniła uśmiech.
- Klaus, chcę dzisiaj spędzić ten wieczór z tobą, dać się porwać emocjom... ponieważ jutro pewnie nawet nie będę pamiętała większości wydarzeń. Mogę się zabawić, robić to co podsuwa serce, nie rozum. - Wyjaśniła wampirzyca uśmiechając się lekko. Chyba bała się mojej reakcji. Ale cieszyłem się, że los dał mi chociaż to. Ponieważ wiem, że jeszcze kiedyś wszystko się ułoży. To musi się stać, a ja nie zaprzestanę walki o Caroline.
- Kochana, nie ma sprawy. Spędźmy wieczór razem, a obiecuje, że kiedyś ci przypomnę. - Odpowiedziałem. Wystawiłem ramię w kierunku uroczej blondynki.
- Tak... Razem. - Powiedziała Caroline po czym wzięła mnie pod ramię i ruszyliśmy na dół. Zatrzymałem ją w połowie drogi, trzymając za rękę.
- Caroline, a co byś powiedziała na przeniesienie naszej imprezy do mnie lub do ciebie ? - Zapytałem z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Chodźmy do mnie ! - Pisnęła wampirzyca ciągnąc mnie w kierunku wyjścia. Naprawdę musiała być nieźle pijana, normalnie przecież by się nie zgodziła. Czułem się dość głupio. W końcu wykorzystałem to, że jest nietrzeźwa, na swoją korzyść. Mimo to, dałem się jej poprowadzić do jej domu. Weszliśmy do środka.
- Ale czy twoja matka nie będzie miała nic przeciwko ? Chyba nie jestem tu mile widziany... - Zacząłem mówić.
- Ah, moja mama jest w pracy, wróci dopiero jutro. - Powiedziała Caroline przygryzając lekko wargę. Do dziś nie potrafię zrozumieć jakim cudem, kobiety potrafią tak kusić spojrzeniem. O tak, Caroline jest na sto procent pijana i po prostu nie wie co robi. Ale miałem ją tu całą dla siebie... To jest z pewnością świetna okazja. Może tak rano, Caroline wcale nie będzie wściekła i zdziwiona widząc mnie u niej w domu. Kto wie, kto wie...

Caroline :

Spojrzałam na Klausa, uśmiechając się. Był piękny, taki męski, był cudowny. Być może, te myśli to jedynie efekt dużej ilości napojów wysokoprocentowych, ale w tej chwili pragnęłam tylko i wyłącznie stojącego przede mną pierwotnego. W wampirzym tempie zarzuciłam ręce na szyję hybrydy i migiem znaleźliśmy się w mojej sypialni. Nie chciałam wyjść na dziwkę, wiadome, ale wiedziałam, że Niklaus mnie kocha. Nie rozumiałam dlaczego, ale tak było. A ja powoli zaczynałam czuć coś do niego, coś poważnego. Coś, czego nie potrafiłam ubrać w słowa. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się na łóżku, przygniatana do niego przez wampira. Czułam jego wargi błądzące po mojej szyi, po moim dekolcie. Usłyszałam hałas rozrywanej sukienki. Z nóg zsunęłam szpilki. Klaus był wszędzie. Jego dłonie i usta, jego skóra, niemiłosiernie wręcz paliły moje ciało. Chciałam przeżyć z nim tę noc. I właśnie wtedy hybryda nagle odsunął się ode mnie, wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie. Byłam wręcz sfrustrowana jego zachowaniem.
- Caroline, kochanie... Wybacz, że tak odrzucam twoją namiętność, ale... Jestem pewien, że rano byś tego żałowała i miała mi za złe, że na to pozwoliłem. Honor mi na to nie pozwala. Chcę byś spędziła noc ze mną, będąc tego świadoma. Wybaczysz mi moje zachowanie ? - Rzekł Klaus. Jego brytyjski akcent wręcz mnie powalał. W sumie, może i miał rację. Pewnie jutro będę mu za to wdzięczna. Skinęłam więc głową na znak potwierdzenia i uśmiechnęłam się lekko.
- Dobrze, bardzo dobrze. Teraz radziłbym ci iść pod prysznic, przebrać się w coś odpowiedniego do spania i położyć się spać. I jeżeli nie masz nic przeciwko to zostanę na noc, skoro twoja matka wróci dopiero jutro. Wolałbym mieć pewność, że... Że nie zrobisz niczego głupiego. - Powiedział pierwotny unosząc kąciki warg w uroczym uśmiechu. Chyba nieco bawiła go ta sytuacja.
- Dobry plan. Więc idę pod prysznic, tak, dobry plan... - Mówiłam bez ładu i składu. Klaus zaśmiał się pod nosem i w wampirzym tempie znalazł się przy mojej komodzie. Nim zdążyłam zareagować, stanął przede mną i wcisnął mi w dłoń jakiś miękki materiał. Przyjrzałam się temu co trzymałam w dłoni. Po chwili obserwacji, stwierdziłam, że to spodenki i koszulka na ramiączkach do spania.
- Dziękuję za troskę. I za piżamę, oczywiście. To takie... Urocze na swój sposób. - Powiedziałam marszcząc brwi, jakby zastanawiając się nad sensem tego co właściwie mówię. Jako że, nie potrafiłam realnie myśleć i ocenić sytuacji, wybrałam się po prostu do łazienki żeby wziąć ten cholerny prysznic i iść spać. Weszłam pod prysznic. Odkręciłam zimną wodę, ostudziła przynajmniej moje podniecenie wywołane niedawną sytuacją. A i czułam się nieco bardziej trzeźwa, o ile to w ogóle możliwe. Po chwili jednak odkręciłam ciepłą wodę i normalnie się umyłam. Przebrałam się w spodenki i koszulkę, po czym z powrotem znalazłam się w mojej sypialni. Klaus przygotował nawet łóżko do spania. Był kochany, że zajmował się tak jakąś pijaną wampirzycą. Zupełnie jak nie on. No bo Klaus którego znał każdy, był... Zły, wredny, mściwy, niebezpieczny, brutalny, agresywny i cholernie wzbudzał grozę w każdym. Uzmysłowiłam sobie, że stoję w progu i gapię się tępo w łóżko rozmyślając. Oprzytomniałam więc szybko i położyłam się. Opatuliłam się pościelą i przymknęłam znużone już powieki. Po chwili poczułam jak obok mnie ugina się łóżko, by następnie palce hybrydy delikatnie muskały moje ramiona i szyję. Otworzyłam oczy i sennie spojrzałam na Nika.
- Dziękuję... - Szepnęłam wśród ciemności.
- Do usług. - Odpowiedział pierwotny. Widziałam zarys jego uśmiechu, jednak dość niewyraźny. Ale to mi wystarczyło. Odetchnęłam głęboko i ponownie zamknęłam oczy. Dałam się ponieść błogiemu snu. Już po chwili smacznie spałam.

Klaus :

Caroline spała, wyglądając przy tym jak istny anioł. Muskałem jej ramiona i szyję, głaskałem włosy. Napawałem się nią. Nagle wampirzyca wtuliła się w mój tors, obejmując mnie w pasie. Uśmiechnąłem się instynktownie po czym również ją objąłem. Tak mogłoby być już zawsze... Nawet nie wiem kiedy odpłynąłem w niezbyt. Obudził mnie hałas otwieranych drzwi. To pewnie tylko matka Caroline wróciła już z pracy. Matka Caroline ? Rozejrzałem się, przypominając sobie co się właściwie wydarzyło. Uśmiechnąłem się do tych wspomnień. Blondwłosa spała obok mnie tuląc się do mojej klatki piersiowej. Wstałem jak najciszej potrafiłem i z kieszeni spodni wyciągnąłem telefon. Zegarek wskazywał na dziesiątą rano. Trochę się zasiedziałem... Nie, żeby to było coś złego. Jako że spałem w ubraniu, to najzwyczajniej w świecie,  zarzuciłem na siebie skórzaną kurtkę, chwyciłem pierwszą lepszą znalezioną kartkę papieru oraz długopis. Zacząłem gryzmolić liścik.
" Kochana Caroline !
Wybacz, że tak tajemniczo zniknąłem, ale mam kilka spraw do załatwienia. Mam cichą nadzieję, że pamiętasz wczorajszy wieczór oraz noc. Gdybyś jednak nie pamiętała, to od razu uprzedzam, że do niczego poważniejszego między nami nie doszło. Nie masz się czego obawiać. Klaus "

Położyłem karteczkę na szafce nocnej blondynki po czym ruszyłem do domu. Musiałem doprowadzić się do porządku i coś zjeść. Przemierzałem okolice w wampirzym tempie. W końcu w jakiejś pustej uliczce ujrzałem jakąś dziewczynę z chłopakiem, szli przed siebie śmiejąc się i trzymając za ręce. Oh, jaka szkoda, że zaraz mieli zginąć. Mieli po prostu pecha. Jestem drapieżnikiem, muszę się jakoś odżywiać. A ta dziewczyna wyglądała naprawdę znakomicie... W mgnieniu oka uśmierciłem chłopaka skręcając mu kark. Stanąłem naprzeciwko dziewczyny. Krzyczała, wołała o jakikolwiek ratunek. To zawsze wywoływało u mnie wzrost adrenaliny, podniecenia. Taki dreszczyk emocji. Chwyciłem mocno palcami podbródek ciemnowłosej dziewczyny.
- Jak ci na imię kochanie ? - Zapytałem spokojnie, uśmiechając się przy tym.
- A-a-a-Anna... - Zaczęła się jąkać dziewczyna. Strach ją sparaliżował.
- A więc, Anno, wyglądasz bardzo smakowicie... - Mruknąłem uśmiechając się szeroko. Szybkim ruchem odchyliłem głowę dziewczyny, tak, żeby mieć idealny dostęp do jej tętnicy. Czułem ciepło od niej bijące. Zatopiłem w niej kły, pijąc słodką, lepką ciecz. Anna jeszcze chwile się szarpała, lecz po chwili upadła na ziemię, bez życia. Oblizałem wargi i ruszyłem do domu.
---------------------------------------------------------------------------
Rozdział nudny jak flaki z olejem, pisałam na siłę, szczerze mówiąc . :( Nie mam ostatnio weny i w ogóle nic mi się nie chce, nic mi nie wychodzi .. Esz . Szkoda gadać . :( Ale coś tam wyszło . Wszystkim dziękuję, za ciepłe komentarze które są dla mnie motywacją . <3 Normalnie kocham Was ! :*

wtorek, 18 grudnia 2012

Zakazana miłość IV


Caroline :

Elena usiadła obok mnie, na podłodze. Spojrzałam na nią opuchniętymi od płaczu oczami. Zakryła twarz dłońmi próbując zrozumieć to co przed chwilą zobaczyła. Cóż, nie dziwiłam się jej reakcji. Też bym była zszokowana widząc moją najlepszą przyjaciółkę w objęciach hybrydy.
- Caroline... co jest między tobą a Klausem ? I dlaczego nic mi nie powiedziałaś ? - Zapytała z wyrzutem Elena.
- Ja nawet nie wiedziałam co mam ci powiedzieć... Bo ja sama niczego z tej sytuacji nie rozumiem. Klaus powiedział, że się we mnie... - Nie potrafiłam dokończyć tego zdania.
- Zakochał ? - Podpowiedziała przyjaciółka. Przytaknęłam głową na znak potwierdzenia.
- No ale... Czy ty też... no wiesz, czujesz coś do niego ? - Zapytała Elena z niepokojem w głosie. I co ja jej miałam niby powiedzieć ? Ja sama nie byłam pewna co się ze mną dzieje. Ale na pewno Klaus nie był mi obojętny, mimo, że tego nie chciałam. To było jakieś chore... Czuć coś do takiego potwora, do aroganckiego, zimnego, bezlitosnego pierwotnego wampira.
- Nie wiem Eleno. Wydaję mi się, że to niestety możliwe... - Powiedziałam nie patrząc w oczy mojej przyjaciółce. Nie zniosłabym jej spojrzenia. Jedna pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
- No cóż, to nie twoja wina. Jak to mówią, serce nie sługa.- Mruknęła dziewczyna.
- Ale musisz mi coś obiecać... Mianowicie, nikt nie może się dowiedzieć. To zostanie między nami. Nawet Klausowi nie mogę tego wyznać. To byłaby jakaś katastrofa. Moje uczucia są chore, to nie może się udać. - Wyjaśniłam Elenie. Ona tylko pokiwała głową potwierdzająco i mnie przytuliła. Cieszyłam się, że to zaakceptowała. Spodziewałam się, że raczej zacznie na mnie wrzeszczeć czy coś w tym stylu.
- No ale smucić się moja droga nie będziesz ! Szykuj się, za dwie godziny po ciebie wpadnę i idziemy na imprezę do Bonnie. Zwykła domówka, rozluźnisz się, wypijemy sobie i się zabawimy. Należy się nam po tym wszystkim. - Powiedziała Elena uśmiechając się od ucha do ucha. Pogłaskała mnie po włosach, wstała i wyszła nawet nie czekając na moją odpowiedź. Cóż, może miała racje, może należy nam się zabawić raz na jakiś czas. Tylko w co ja się ubiorę ?! Eh, na szczęście mam jeszcze dwie godziny.

Klaus :

Przerwałem bieg dopiero w lesie. Byłem wściekły i rozczarowany, że wszystko się tak właśnie potoczyło... Że dla Caroline już zawsze będę tylko i wyłącznie potworem. Zasłużyłem sobie na to, zasłużyłem na cierpienie. Widocznie miłość to moja kara za grzechy. Na myśl o tym roześmiałem się histerycznie. Śmiech przerodził się w krzyk. Krzyczałem próbując sobie pomóc. W złości kopnąłem drzewo z wampirzą siłą. Połamało się i z hukiem walnęło o ziemię. Tak, było mi trochę lepiej, ulżyłem sobie. Ruszyłem w kierunku domu. Znalazłem się w nim błyskawicznie. Wbiegłem do salonu i chwyciłem butelkę whisky. W tym domu było jakoś wyjątkowo cicho bez mojej wrednej siostrzyczki. Tak, Rebekah zawsze dotrzymywała mi towarzystwa, miałem z kim się droczyć. Wziąłem spory łyk trunku, który zawsze poprawiał mi humor i ruszyłem do piwnicy. Otworzyłem trumnę w której zamknąłem zasztyletowaną Rebeke, po czym wyciągnąłem z niej kołek i wyszedłem z pomieszczenia. Wypiłem jeszcze trochę whisky i zamknąłem się w swoim pokoju. Leżałem na łóżku rozmyślając nad sensem swojego istnienia. Cóż, sensu po prostu nie było. Usłyszałem hałas zamykanych drzwi wejściowych. Pewnie Rebekah się obudziła i poszła odetchnąć. Już nawet nie próbowała mnie zabić za każdym razem jak wbijałem w nią kołek. Mam nadzieje, że było jej głupio za to co zrobiła Caroline, no i że oczywiście to się już nie powtórzy. Właśnie, Caroline...
- Co ja mam zrobić ? - Zapytałem samego siebie. Musiał być jakiś sposób żeby ją do mnie przekonać. może muszę jej pokazać, że naprawdę się zmieniłem...

Caroline :

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Cóż, musiałam przyznać, że wyglądałam całkiem nieźle. Czarna obcisła sukienka to był strzał w dziesiątkę, a czarne szpilki z czerwoną podeszwą świetnie podkreślały nogi. Hmm... może spotkam Klausa ? Głęboko w duchu, miałam taką nadzieję, to dla tego się tak wystroiłam. Bo najchętniej poszłabym w dresie. Roześmiałam się na tę myśl. Caroline podrywa chłopaków w dresie, to by było wprost epickie.
- Puk puk, przyszłam po niezłą laskę, żeby zabrać ją na imprezę ! - Krzyknęła Elena stojąc w drzwiach. Aż podskoczyłam na jej widok. Nawet nie zauważyłam kiedy weszła. Jak tak dalej pójdzie to nawet nie zauważę, jak mnie ukradną. Uniosłam wysoko brwi w zdziwieniu.
- Uuu, ktoś tu się nieźle odstawił. Eleno, nie poznaję cię ! - Powiedziałam zdziwionym tonem i teatralnie gwizdnęłam na jej widok. Miała na sobie białą sukienkę, lekko rozszerzaną u dołu i czarne szpilki. Wyglądała ślicznie, z taką przyjaciółką nie wstyd się pokazać publicznie.
- Wyglądasz wspaniale, Damon padnie z wrażenia. - Rzuciłam do Eleny ruszając brwiami dla lepszego efektu. Dziwiłam się Elenie, że wybrała Damona. Ale kochała go, a on mimo wszystko bezgranicznie kochał ją. Życzyłam im jak najlepiej. Było mi jedynie szkoda Stefana bo nie mógł odnaleźć się w tej sytuacji. Wyglądał jak zbłąkane dziecko, z tego co opowiadała Elena. Cóż, wiem, że bolało ją to, ale nie mogła już dłużej bawić się dwoma braćmi na raz, rozumiałam ją. To nie było w porządku.
- Tak myślisz ? Oh, byłoby dobrze, bo powiedziałam Jeremiemu, że nie wracam na noc do domu... Jeśli wiesz co mam na myśli... - Powiedziała Elena specyficznym tonem i puściła mi oczko.
- Hahahah, wybacz kochana, ale swoje plany seksualne na dzisiejszy wieczór zostaw dla siebie. - Powiedziałam rozbawionym głosem.
- Okej okej, chodźmy już, bo zabawę czas zacząć. Ogłaszam wszem i wobec wieczór bez problemów i stresów ! - Zadeklarowała moja przyjaciółka przybierając postawę walecznego rycerza. Wyglądała dość śmiesznie. Zaśmiałam się tylko, wzięłam ją pod rękę i ruszyłyśmy do samochodu by za chwilę znaleźć się u Bonnie. Droga minęła nam szybko. Zaparkowałam gdzieś w tłumie innych aut i wysiadłam, tak samo jak Elena. W tle grała głośna, energiczna muzyka. Wszędzie kłębili się ludzie, jedni pili piwo na wyścigi, drudzy obmacywali się gdzieś pod drzewem, no i jeszcze reszta normalnych ludzi, rozmawiających i tańczących.
- Caroline, słuchaj, ja idę znaleźć Damona. Obiecałam mu to. - Krzyknęła dziewczyna, tak abym ją usłyszała i ruszyła gdzieś w stronę ogrodu. Rozdzieliłyśmy się w skrócie mówiąc. Weszłam pewnym krokiem do środka i od razu chwyciłam pierwszą lepszą butelkę czystej wódki oraz dwa kieliszki.
- Tylko z kim by się tu napić... - Mruknęłam sama do siebie.
- Może ze mną ? - Aż podskoczyłam wystraszona. Odwróciłam się. Za mną stał Stefan z przybitą miną. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie odmówię, chodź do kuchni. - Powiedziałam do wampira i ruszyliśmy do kuchni Bonnie. Był tam taki mini bar z ustawionymi czterema stołkami. Zajęłam jeden z nich, zaś drugi zajął Stefan. Postawiłam przed nami kieliszki i je napełniłam.
- No to zdrowie. - Mruknął Stefan uśmiechając się. Pokiwałam głową i w tym samym momencie wypiliśmy zawartość kieliszka.

Klaus :

Rebekah zaciągnęła mnie na tą głupią imprezę w ramach "przeprosin". Oh, jaka ona potrafiła być uparta i nieznośna. Nie mając już siły na kłótnie, po prostu narzuciłem na siebie skórzaną kurtkę i ruszyłem za wystrojoną siostrą. Spodziewałem się, że będzie to jakaś impreza w klubie, albo chociaż w Grill'u ale nie. To była zwykła domowa imprezka urządzona przez popieprzoną wiedźmę w jej czarodziejskiej chatce.
- Serio Rebekah ? Błagam powiedz, że żartujesz. - Powiedziałem chłodnym tonem.
- Ale wiesz Klaus, ta wiedźma to przyjaciółka tej wampirzej barbie. Jak jej tam ? Caroline ? Nieważne. Ślepa nie jestem, dałeś ostatnio pokaz ile ona dla ciebie znaczy. Wbiłeś we mnie kołek do cholery ! Pomijając to... Caroline na pewno jest na tej imprezie, prawda ? - Zapytała mnie pierwotna unosząc znacząco brwi. Jednak ja tylko wzruszyłem ramionami ponieważ nie miałem zielonego pojęcia do czego ona zmierzała.
- No chyba nie powiesz mi, że mam cię nauczyć jak uwodzić pijane dziewczyny, co Niklaus ? - Zapytała kpiąco Rebekah. Wyśmiałem ten jej olśniewający pomysł i ruszyłem do środka. Skoro to impreza to alkohol musiał być. Tego mi było trzeba. Przekroczyłem próg i wziąłem pierwszy lepszy papierowy kubek. Nalałem do niego piwa znalezionego na stole obok. Zacząłem się rozglądać za Caroline. Może faktycznie mi się poszczęści ? Kto wie. Zacząłem sprawdzać pomieszczenia w tym całym dziwnym domu. W końcu znalazłem to czego tak szukałem, a raczej tego kogo szukałem. Caroline siedziała przy jakiejś marnej imitacji baru, na chybotliwym dość stołku, obok Stefana. Piła jeden kieliszek wódki za drugim. Sądząc po jej zachowaniu i śmianiu się bez opamiętania, była po prostu pijana. Stałem cały czas w progu tak by nie zwróciła na mnie uwagi. Nie zależało mi na kolejnej awanturze z jej strony i wywodach typu jakim to ja jestem potworem. Chciałem po prostu się na nią napatrzeć, bo wyglądała pięknie. Tak zmysłowo... Ale chciałem też mieć pewność, że po prostu nic jej się nie stanie. Po jakiś 20 minutach Caroline zaczęła coś mówić do Stefana i odchodzić od barku. Wytężyłem słuch.
- Stefan, nie ruszaj się, ja tylko pójdę do łazienki i zaraz wrócę. - Powiedziała do niego jakby przepraszającym tonem. On tylko pokiwał głową na znak zrozumienia. Blondynka ruszyła schodami na górę, do łazienki. Stefan po chwili wstał i ruszył w tym samym kierunku. Co on kombinował ? Też nagle odczuł potrzebę pójścia do łazienki ? Odczekałem chwilę i usłyszałem krzyk Caroline stłumiony przez głośną muzykę.

Caroline :

- Stefan ! Puść mnie w tej chwili do cholery jasnej ! - Krzyknęłam odpychając od siebie wampira. Na marne. On wciąż mnie obmacywał i próbował pocałować. Boże, co go opętało. Zaczęłam krzyczeć, ale przez tą cholerna muzykę pewnie nawet nikt nie usłyszał. Nagle coś odciągnęło Stefana ode mnie z bardzo dużą siłą. A raczej ktoś. To był Klaus. Oh, w tej chwili dziękowałam Bogu za to, że się zjawił. Poza tym od razu jakoś poprawił mi się humor. On był taki przystojny. Potrząsnęłam głową. Nie, ja tak nie myślę to tylko kwestia alkoholu. Powróciłam na ziemię. Klaus wbił Stefana w ścianę i to dosłownie. Zaraz zrujnuje chyba dom Bonnie.
- Klaus, już wystarczy, już przestań ! Proszę... - Powiedziałam błagalnym tonem. Hybryda puścił Stefana. Ten się podniósł i jakby oprzytomniał. Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Caroline... Caroline, ja cię tak strasznie przepraszam ! To ten alkohol i Elena i Damon... i to wszytko, ja nie wiem co się ze mną stało. Przepraszam ! - Krzyczał wampir.
- Idź stąd Stefan... Porozmawiamy kiedy indziej. Nie teraz. Muszę ochłonąć. - Powiedziałam do wampira i wzięłam głęboki oddech. Stefan w wampirzym tempie znikną mi z oczu. Zostałam sam na sam z Klausem, z tym zabójczo przystojnym hybrydą o miękkim sercu. Tak, tego byłam pewna. Gdzieś tam, głęboko w nim, było miękkie serce, ukryte pod warstwą wrogości. A najlepsze jest to, że te warstwy czasem znikały na jakąś chwilę. I to zawsze w moim towarzystwie. Może jednak, powinnam spróbować szczęścia ? Może akurat się uda ? W końcu raz się żyję... Może Niklaus w końcu się zmieni, dla mnie... Przybliżyłam się do pierwotnego i oparłam głowę na jego torsie. Pachniał cudownie, zapach jego wody kolońskiej przyprawiał mnie o dreszcze. Uniosłam lekko głowę by spojrzeć hybrydzie w oczy.
- Nie jesteś mi obojętny Klaus, nie potrafię nad tym zapanować... - Szepnęłam cicho. On tylko uśmiechnął się szczerze, spojrzał na mnie z czułością i przybliżył powoli twarz do mojej. Nasze usta dzieliły zaledwie centymetry. Musnęłam swoimi wargami jego. Utkwiliśmy w pocałunku.
--------------------------------------------------------------------------
No i jest kolejny rozdział . :) Przed dłuższy czas po prostu nie wiedziałam co napisać, nie miałam kompletnie żadnego pomysłu, ale tak dzisiaj sobie usiadłam, włączyłam muzykę i jakoś poszło . Na szczęście . xd DZIĘKI DZIĘKI DZIĘKI DZIĘKI WIELKIE ! Za komentarze, które tak bardzo mnie podbudowują i motywują . Dają mi pewnego rodzaju siłę . Więc jeszcze raz : dzięki . :* :* :* :* <3

piątek, 14 grudnia 2012

Zakazana miłość III


Caroline :

Po rozmowie z Eleną , ta odprowadziła mnie do samochodu i przytuliła uśmiechając się szeroko. Odwzajemniłam uśmiech. Byłam szczęśliwa, że odzyskałam przyjaciółkę. W końcu znałam Elenę odkąd pamiętam. Byłyśmy jak siostry. Nieważne co by się działo, ona zawsze starała się przy mnie być...
- Dzięki Caroline. Za to, że przyszłaś i pierwsza wyciągnęłaś rękę na zgodę. - Powiedziała do mnie Elena. Widziałam szczerość i wzruszenie w jej oczach.
- Elena, ja po prostu nie mogłam cię stracić... - Powiedziałam uśmiechając się. Już otworzyłam usta by coś powiedzieć, gdy poczułam zapach wampira. Wampira, którego nie znałam. Nie wiedziałam kto to, a miałam jakieś złe przeczucia. Spojrzałam na przyjaciółkę ze strachem.
- Idź do domu i zadzwoń do Damona, Stefana, Bonnie... obojętnie ! Byle szybko, bo nie wiem czy dam sobie sama radę. - Wyrzuciłam siebie szybko i pchnęłam Elenę w stronę domu a ta posłusznie wbiegła i zamknęła drzwi. Dzięki wampirzym zmysłom mogłam doskonale słyszeć jak ze strachem przewraca dom do góry nogami szukając telefonu, jak wybiera jakiś numer, jak szybko bije jej serce. Wzięłam głęboki wdech i napięłam wszystkie mięśnie. Starałam się jak najlepiej przygotować na ewentualną walkę, bo wątpiłam w pokojowe zamiary naszego gościa. Nagle poczułam mocne szarpnięcie w tył, za włosy. Wylądowałam na ziemi. Głośno warknęłam i szybko, jak na wampira przystało, zaczęłam się bronić. Jednak ten ktoś był o wiele silniejszy, cholera ! Kto to mógł być ?! Wszystkie moje próby pokonania przeciwnika poszły na marne bo ostatnie co zobaczyłam to strzykawka w moim ręku. Potem była tylko ciemność i ból. Jakbym paliła się od środka.

Klaus :

Słuchając rady Caroline, po prostu wróciłem do domu, umyłem się i położyłem spać. Śniłem o niej... O Caroline. Była moja, kochała mnie, a ja kochałem ją. Wpiłem się w jej delikatne usta z dziką namiętnością. I wtedy właśnie wróciłem do rzeczywistości. Otworzyłem oczy. Wampiry szybko trzeźwieją, więc teraz został mi jedynie potworny ból głowy. Ale zaraz zaraz, coś musiało mnie obudzić w środku nocy. Uświadomiłem sobie, że ktoś strasznie dobija się do drzwi. Bum bum i bum. W kółko. Westchnąłem ciężko, włożyłem spodnie i ruszyłem wampirzym tempem na dół. Nawet nie marnowałem czasu na koszulkę. Otworzyłem drzwi nieźle wkurzony. Zanim zobaczyłem kto się do nich dobija zdążyłem wymamrotać coś o tym, że prywatności we własnym domu nie mam. No ale widok przed moimi oczyma, zdziwił mnie całkiem poważnie. Stała tam cała ta zgraja obrońców Eleny, a nawet ona sama. Ale wyglądali na... spanikowanych ? Tak, to chyba dobre słowo. Postaram się być uprzejmy, to może szybko dadzą mi spokój.
- Słucham ? Macie do mnie jakąś poważną sprawę, że budzicie mnie o tej godzinie ? - Zapytałem z wymuszonym uśmiechem.
- Musisz nam pomóc ! - Krzyknęła Elena płaczliwym głosem.
- O nie nie nie, ja nic nie muszę. A już w szczególności nie muszę... - Zacząłem mówić.
- Słuchaj, chodzi o Caroline ! Błagam, pomóż nam ! Ktoś ją zaatakował i porwał ! - Wykrzyczała ta cała czarownica. Bonnie czy jak jej tam. O tak, ona to była nieźle wojownicza i odważna. Ale zaraz... Caroline... coś się stało Caroline !
- Cholera jasna ! - Krzyknąłem z przerażeniem i wyraźnym zdenerwowaniem w głosie. Wzbudziło to zdziwienie w całej grupie. Pobiegłem na górę, narzuciłem na siebie koszulkę i zbiegłem na dół.
- Ja to załatwię... - Mruknąłem. Ledwo nad sobą panowałem. Nie chciałem, żeby pozostali zauważyli jak reaguje na Caroline... Ale w tej chwili miałem to gdzieś. Gdyby coś jej się stało, nie przeżyłbym tego. Byłoby o jednego pierwotnego mniej na tym świecie. Po krótkiej rozmowie z Eleną, czyli świadkiem zdarzenia, znalazłem się pod domem Gilbertów i od razu poczułem zapach wampira. Był jakiś znajomy. Ruszyłem za tym zapachem. Doprowadził mnie on pod jakiś stary opuszczony dom. Z dużą siłą, potraktowałem stare drzwi bardzo brutalnie. Nie panowałem nad sobą. Kierował mną gniew. Ruszyłem na dół, do piwnicy. I wtedy zobaczyłem coś czego się kompletnie nie spodziewałem. Moja siostra Rebekah, z uśmiechem na twarzy, wylewała na ciało Caroline wywar z werbeny. Moja ukochana błagała o śmierć, wyglądała strasznie. Zabiję tą sukę ! Nim Rebekah, zdążyła zauważyć, chwyciłem leżący nieopodal kołek i wbiłem go prosto w jej serce. Upadła na ziemię a jej ciało zrobiło się nieruchome. Nie zważając na to, że wszędzie wokół Caroline jest werbena i że boleśnie mnie ona rani, rozwiązałem sznury które były wokół jej rąk i wziąłem blondwłosą na ręce.

***

Caroline :

Obudziłam się we własnym łóżku, wszystko mnie bolało. Wszystkie obrazy z tej koszmarnej nocy zaczęły do mnie powracać. Ta wariatka mnie najzwyczajniej w świecie porwała ! Ona była jakaś psychiczna ! Nic dziwnego, że nie poznałam jej pod domem Eleny. Jej zapachu nie pamiętałam, nie zwracałam nigdy na niego zbytniej uwagi. Błagałam ją, żeby dała mi spokój a ta z jeszcze większą radością mnie torturowała. Wszystko przez niego, przez Klausa. Nie chciała, żebym była w centrum jego uwagi. Podła jędza. Ale ten moment gdy zobaczyłam Klausa który z wściekłą miną wbija kołek we własną siostrę, poczułam się bezpiecznie. On przyszedł. Uratował mnie. Nie pozwolił by jego siostra mnie wykończyła. W dodatku gdy rozwiązywał sznury wokół mnie widziałam w jego oczach łzy. Ale on chyba nawet nie był ich świadomy. Był w zbyt wielkim szoku. Zasnęłam w jego ramionach gdy wynosił mnie z tej przeklętej piwnicy. Albo może zwyczajnie straciłam przytomność, nie jestem pewna. Otworzyłam niepewnie oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pokoju. Na podłodze leżał Klaus... To było dość dziwne. Leżał jedynie na poduszce wziętej z mojego łóżka. Spał jak zabity, wyglądał całkiem słodko. Byłam mu wdzięczna za uratowanie mi życia. A raczej uratowanie mojego istnienia, gdyż prawdę mówiąc ja już nie żyłam. Wygramoliłam się spod białej pościeli i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Gdy się odświeżyłam wróciłam do pokoju. Hybryda już nie spał, a jego oczy teraz były utkwione we mnie. Wzięłam głęboki oddech i usiadłam koło niego na łóżku.
- Czemu to akurat ty mnie uratowałeś z rąk twojej przemiłej siostrzyczki ? - Zapytałam z nutką sarkazmu w głosie.
- Hmm... Bo to akurat do mnie zgłosiła się banda tych twoich przyjaciół. - Ostatnie słowo Niklaus dziwnie podkreślił.
- Ale po co to zrobiłeś ? - Wciąż dopytywałam.
- Ponieważ... Jesteś dla mnie bardzo ważną osobą Caroline. Nie wiem dlaczego, ale odmieniłaś mój świat. Śmiem rzec, że prawdopodobnie się w tobie zakochałem. Wybacz tą szczerość, ale to moja nieodłączna cecha. - Powiedział pierwotny uśmiechając się lekko. Ale w jego oczach dostrzegłam niepewność i strach. Strach przed odrzuceniem. Spojrzałam na niego uważnie. Ale co jeśli to tylko jakaś jego gierka, na koniec której mnie uwiedzie i zabije ? Może to dopiero wstęp. Klaus był agresywny, nieprzewidywalny... był mordercą, potworem, nie miał uczuć. Zabijał z zimną krwią wiele osób, bez mrugnięcia okiem, od tak. Zabił tyle osób które znałam. Wyrządził nam wszystkim tyle krzywdy ! O nie... nie dam się nabrać na tą jego wielką odmianę. To pewnie jakaś ściema !
- Klaus... wynoś się stąd ! Nie dam się wciągnąć w twoją jakąś... chorą grę ! Nie jestem aż taka głupia mój drogi. Ty, ty... Ty jesteś potworem ! Mordercą ! Wymordowałeś pół tego miasta bez mrugnięcia okiem ! Chciałeś pozbawić życia moją przyjaciółkę, tylko po to by stworzyć te swoje popieprzone mutanty ! Idź stąd ! - Krzyczałam ze strachem i złością. Łzy spływały mi po twarzy, sama nawet nie wiem czemu... Hybryda chyba stał się dla mnie kimś ważnym, ale to nie mogło wyjść na jaw. To nie miało prawa bytu. On wciąż jest, był i będzie Klausem, tym złym. Spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich wściekłość i chyba... smutek. Ale wściekłość przede wszystkim. W mgnieniu oka przygwoździł mnie do ściany i złożył na moich ustach pocałunek. Nigdy nie czułam czegoś podobnego... Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie, odepchnęłam na bok realizm i moje wcześniejsze deklaracje. Ale nim zdążyłam zupełnie zapomnieć się w tym pocałunku, Niklaus odsunął się, szepnął krótkie "Przepraszam" i już go nie było.  Usiadłam na podłodze i zaniosłam się płaczem. To wszystko było bez sensu... A najgorsze że właśnie zauważyłam Elenę, stojącą w drzwiach mojego pokoju. Widać było, że jest zszokowana.
- Długo tu jesteś ? - Zapytałam niepewnie.
- Dość długo żeby zobaczyć co się tu wyrabia... Serio Caroline ? Klaus ? Ty i Klaus ? Co to ma być ? - Zapytała przyjaciółka zrezygnowana. Ja tylko westchnęłam ciężko.

Klaus :

Zaniosłem Caroline prosto do jej domu. Musiała się zregenerować, więc zwyczajnie położyłem ją na łóżku, opatuliłem pościelą a sam chwyciłem jedną z poduszek. Byłem zmęczony, ale nie mogłem stąd odejść. Musiałem zostać, zobaczyć czy na pewno wszystko będzie w porządku. Wampirzyca wyglądała pięknie jak zwykle. Schyliłem się ostrożnie i musnąłem jej czoło swoimi wargami. Wziąłem głęboki oddech napawając się jej zapachem. Drugiej takiej okazji do podziwiania Caroline, nie będę miał. Niestety. Nie mając nic więcej do roboty, położyłem się po prostu na podłodze i zasnąłem.  Obudziłem się dopiero rano. Nie bardzo wiedziałem która godzina i zajęło mi chwilę zanim zorientowałem się gdzie w ogóle jestem. Gdy już oprzytomniałem podniosłem się z zimnych paneli. No pięciogwiazdkowe warunki to nie były. Ale to nie było ważne. Spojrzałem na łóżko, było puste. Usłyszałem szum wody - Caroline na pewno bierze prysznic. Usiadłem na łóżku i postanowiłem na nią poczekać zanim wrócę do siebie. Po chwili zjawiła się blondwłosa bogini. Wyglądała już o niebo lepiej niż wczoraj, odzyskała siły. Wlepiłem w nią wzrok. Usłyszałem jak bierze głębszy oddech i siada obok mnie.
- Czemu to akurat ty mnie uratowałeś z rąk twojej przemiłej siostrzyczki ? - Zapytała mnie. Chyba usłyszałem sarkazm w jej głosie.
- Hmm... Bo to akurat do mnie zgłosiła się banda tych twoich przyjaciół. - Na ostatnie słowo wywarłem duży nacisk. Cóż, po prostu uważałem, że źle traktowali Caroline. Nigdy w życiu nie nazwałbym ich przyjaciółmi, na jej miejscu.
- Ale po co to zrobiłeś ? - Nie dawała za wygraną. Zebrałem się na odwagę.
- Ponieważ... Jesteś dla mnie bardzo ważną osobą Caroline. Nie wiem dlaczego, ale odmieniłaś mój świat. Śmiem rzec, że prawdopodobnie się w tobie zakochałem. Wybacz tą szczerość, ale to moja nieodłączna cecha.- Ostatnie zdanie dodałem jedynie po to by nie dać po sobie poznać, jak bardzo uczuciowy potrafię być. Chciałem tym stwierdzeniem, nieco odwrócić jej uwagę od reszty. Tymczasem ta krucha istota siedziała i biła się z myślami. Szkoda, że nie mogłem ich odczytać. Tak bardzo się denerwowałem, co za chwilę z siebie wyrzuci.
- Klaus... wynoś się stąd ! Nie dam się wciągnąć w twoją jakąś... chorą grę ! Nie jestem aż taka głupia mój drogi. Ty, ty... Ty jesteś potworem ! Mordercą ! Wymordowałeś pół tego miasta bez mrugnięcia okiem ! Chciałeś pozbawić życia moją przyjaciółkę, tylko po to by stworzyć te swoje popieprzone mutanty ! Idź stąd ! - Zaczęła krzyczeć z wściekłością. No tego to się nie spodziewałem... Wściekłem się nie na żarty. Ale nie na Caroline, nie za to co powiedziała. Raczej byłem wściekły na samego siebie. Dopiero teraz doszły do mnie moje czyny, doszło do mnie kim jestem. Naprawdę jestem potworem. Miała racje... Nie mogąc się powstrzymać przygwoździłem z wampirzą siłą Caroline do ściany. Złożyłem na jej ustach dziki, namiętny pocałunek. Ten ostatni, to jedyne co mi pozostało. Musiałem zniknąć z jej życia, nie było w nim miejsca na takiego krwiopijce jak ja. Oderwałem swoje usta od ust wampirzycy. Przez chwilę miałem wrażenie, że patrzy na mnie z miłością. Ale odepchnąłem od siebie tą fałszywą myśl.
- Przepraszam... - Szepnąłem wprost do jej ucha i po prostu stamtąd wybiegłem. Pognałem przed siebie, nie planowałem co dalej. Byle biec.
----------------------------------------------------------------------------
No i kolejny rozdział . :) Długi jest, ale jakoś tak nie miałam nic ciekawego do roboty więc postanowiłam coś napisać . No i właśnie to wyszło . Nie wiem czy jest to godne uwagi, opinię zostawiam wam . :D

czwartek, 13 grudnia 2012

Zakazana miłość II


Caroline :

Tak jak postanowiłam, tak zrobiłam. Otarłam łzy spływające mi po twarzy, co oczywiście skończyło się wielką, czarną plamą na ręku. Uboczny efekt ciemnego makijażu. Biegiem dotarłam do domu. Przekraczając próg usłyszałam wołanie mamy. Boże, czego ona znowu chciała ? O nie, nie miałam zamiaru żyć z nią w pokojowych relacjach po tym, jak wygnała mnie jak najdalej od domu, od przyjaciół... Od prawdziwego życia, tak naprawdę. Z niechęcią wypisaną na twarzy skręciłam do kuchni z której dobiegał głos matki.
- Słucham, masz jakąś sprawę do mnie ? - Zapytałam jak najuprzejmiej mogłam. Stałam i po prostu patrzyłam w ścianę, unikając wzroku mamy.
- Chciałam się zapytać jak się czujesz po... dzisiejszych wydarzeniach ? Elena tu była. Szukała cię, było widać, że się martwi więc zapytałam o co chodzi. No i mi powiedziała.. Kochanie, tak mi przykro. Wiem, że czujesz się zraniona ale zawsze możesz na mnie liczyć. Jesteś moją córką, zawsze będę cię kochać. Nie ważne co by się działo, zapamiętaj to... - Powiedziała matka. Chyba miała łzy w oczach. Właśnie w tej chwili wszystkie złe emocje, które do niej żywiłam, po prostu znikły. Zawładnęła mną chęć wypłakania się w matczynych ramionach. Bo to właśnie moja mama rozumiała mnie najlepiej, znała mnie od zawsze, na wylot. Nie zastanawiając się długo, wręcz rzuciłam się jej w ramiona głośno szlochając. Czułam się beznadziejnie. Nie mogłam opanować płaczu. Dlaczego Tyler mi to zrobił ? Dlaczego moi przyjaciele teraz sobie nagle o mnie przypomnieli ? Dlaczego to wszystko jest takie... beznadziejne ?! W myślach krzyczałam, wyrzucając z siebie całą frustrację. A tak naprawdę nie potrafiłam wydusić z siebie głosu. Jedynie płakałam, wręcz histeryzowałam. Czułam kojący dotyk mamy, gładziła mnie po włosach, starając się uspokoić. Tego właśnie mi brakowało - mamy. Chyba każdy z nas tego potrzebuje.
- Mamo, tak strasznie przepraszam za wszystko... - Wyjąkałam przez łzy.
- Cii... Wszystko będzie dobrze, nic się nie stało, nie masz za co przepraszać. - Odpowiedziała mama. Po pewnym czasie, gdy już wyrzuciłam z siebie wszystkie smutki i  żale, no i w końcu przestałam płakać jak mała dziewczynka, wyswobodziłam się z objęć matki tłumacząc, że potrzebuję chwili czasu dla siebie. Weszłam do łazienki. Zmyłam cały ten okropny makijaż, a raczej jego pozostałości, z twarzy  wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda mnie odprężała odkąd pamiętam. Mogłabym tak stać godzinami ale nie chciałam przesadzać. Wyszłam, delikatnie wytarłam ciało i wskoczyłam w ciepły, miękki szlafrok. Rozczesałam włosy i poszłam do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku. Przed oczami stanął mi Klaus. Wspomnienie jego wzroku na mnie, nie dawało mi spokoju. A co gorsza, podobało mi się to. On sam w sobie mi się podobał. Był taki męski, dojrzały, prawdziwy z niego dżentelmen... Miałam wrażenie, że daje on poczucie bezpieczeństwa. Ale to niemożliwe. To nie mogło się udać. Muszę odepchnąć od siebie te myśli. W końcu on i ja to dwa różne światy. On zabił tylu moich bliskich, był potworem. O tym nie mogłam zapominać. No i zostawała jeszcze jedna sprawa... Elena. Może powinnam do niej pójść... W końcu nie chciałam żyć w konflikcie, a z tego co przekazała mama, ona naprawdę się martwiła. Wypadałoby z nią porozmawiać. Tylko jest już dość późna godzina... Ale i tak muszę to zrobić. Najwyżej ją obudzę, co mi tam. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam poszukiwać w szafie jakichś ubrań. Wcisnęłam na siebie ciemne rurki, zwykły biały t-shirt i nałożyłam trampki. Wysuszyłam jeszcze włosy, bo z mokrymi nie wypada iść i byłam gotowa. Znaczy pod względem fizycznym, bo pod względem psychicznym nie byłam gotowa, ani trochę.
- Eh.. czego się nie robi w imię przyjaźni... - Mruknęłam do swojego odbicia w lustrze. Założyłam skórzaną kurtkę, chwyciłam kluczyki do samochodu i ruszyłam do wyjścia. Jednak to co zobaczyłam przed drzwiami nie było normalnym zjawiskiem. Wyszłam na zewnątrz co było równe ze stanięciem naprzeciw Klausa. Spoglądał na mnie dziwnym wzrokiem... W ogóle jakoś dziwnie wyglądał. Wciągnęłam głęboko powietrze i od razu zrozumiałam dlaczego. On był kompletnie pijany ! Dziwiło mnie, że w ogóle stoi na własnych nogach. Nie mogąc się powstrzymać, po prostu wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. No co jak co, ale Klaus wyglądał przekomicznie, w takim stanie.
- Hahahahahahahahaha, o mój Boże, zaraz się popłaczę ze śmiechu ! Hahahaha ! - Nie przerywałam. Od tego śmiechu rozbolał mnie brzuch a łzy zaczęły spływać po policzku. Dobrze, że się nie pomalowałam. Tymczasem on patrzył na mnie jeszcze komiczniej, bo zrobił jakąś niewyraźną minę. Myślałam, że pęknę.
- A ty z czego się tak śmiejesz ? Aż tak się cieszysz na mój widok ? - Wybełkotał Klaus uśmiechając się szeroko.

Klaus :

Nie zważając na mój stan nietrzeźwości i to, że ledwo stałem na nogach, prawdę mówiąc, ruszyłem w kierunku domu Caroline. Gdy już dotarłem, stanąłem pod drzwiami zbierając się na odwagę. Alkohol chyba pomógł bo już miałem zapukać gdy drzwi się otworzyły a w nich stanęła Caroline. Oh, jak zawsze wyglądała pięknie, tak pociągająco, zmysłowo... Biła od niej dobroć, miłość, uczynność, szczerość ale i wielka odwaga, upór, stanowczość i przede wszystkim była bardzo seksowna. Jej blond włosy delikatnie spływały falami po ramionach. Chyba już pożegnała się ze stylem zbuntowanej dziewczynki, bo wyglądała jak stara Caroline. Taka była o wiele ładniejsza, choć mi w sumie nie robiło znaczenia w co była ubrana, czy też jak umalowana. Caroline to Caroline. Zawsze ta sama, słodka piękność. Jak to facet, szczególnie po pijaku, miałem ochotę po prostu, zwyczajnie się na nią rzucić. Szybko odepchnąłem od siebie tę myśl. Na to jeszcze przyjdzie czas, jestem pewien. Wróciłem z powrotem na ziemię. Caroline dławiła się wręcz ze śmiechu. Zgięła się w pół i śmiała. Nie było końca. A w dodatku zupełnie nie wiedziałem o co jej chodzi, to mnie frustrowało.
- Hahahahahahahahaha, o mój Boże, zaraz się popłaczę ze śmiechu ! Hahahaha ! - Wydusiła z siebie Caroline, ledwo co. Wciąż zanosiła się głośnym śmiechem. Jeszcze chwila, a obudzi całą okolicę.
- A ty z czego się tak śmiejesz ? Aż tak się cieszysz na mój widok ? - Odpowiedziałem jak najwyraźniej umiałem, ale chyba i tak nie wyszło za dobrze. Żeby nie wyjść na kompletnie śmiesznego, uśmiechnąłem się szelmowsko. No, przynajmniej próbowałem. Oceniając tą sytuację, chyba nie powinienem więcej pić.
- Oj, chciałbyś. Ale muszę, cię rozczarować. Śmieje się z tego jak wyglądasz. Boże, człowieku, ile ty wypiłeś ? - Zapytała mnie Caroline kręcąc głową i gwiżdżąc z dezaprobatą.
- Eee, szczerze to nie pamiętam. Nie liczyłem ile tych szklaneczek whisky było. Ale spójrz na mnie, chyba łatwo ocenić, że sporo. - Odpowiedziałem również śmiejąc się. Ah, dobrze było tak zwyczajnie z nią porozmawiać. Dziwiło mnie w sumie, że w ogóle chce ze mną rozmawiać. Myślałem, że pośle mnie gdzie pieprz rośnie i jeszcze dalej.
- Oj Klaus, taki stary, a taki głupi. Kto by pomyślał ? - Zapytała mnie blondwłosa uśmiechając się kpiąco.
- Moja kochana, nie ubliżaj mi, bo to nie ładnie. Trochę szacunku do starszych. - Powiedziałem chwiejąc się na boki.
- Zabieraj się stąd do domu i wytrzeźwiej, dobra rada. Tymczasem ja wybiorę się do Eleny. Muszę z nią porozmawiać. - Powiedziała moja rozmówczyni niepewnym głosem.
- Ale zdajesz sobie sprawę która jest godzina ? - Zapytałem marszcząc brwi w zamyśleniu. Caroline tylko kiwnęła głową na znak potwierdzenia. Uśmiechnęła się lekko, minęła mnie ostrożnie i podeszła do samochodu. Spojrzała na mnie jeszcze raz.
- Mam nadzieję, że nie zaśniesz gdzieś pod drzewem, tylko we własnym łóżku. - Powiedziała śmiejąc się i wsiadła. Chwile potem jej nie było. Zastanawiałem się nad tym co się właściwie wydarzyło... Caroline, normalnie ze mną rozmawiająca, jak gdyby nigdy nic. Wyglądała tak pięknie gdy się śmiała a jej głos przyprawiał mnie o dreszcze. Nie potrafiłem zrozumieć jak ktoś mógł tak na mnie działać. To całkowicie bez najmniejszego choćby sensu. Mnie miłość miała nigdy nie dopaść, a jednak. Dałem się usidlić uczuciu. Nie pozostało mi nic innego jak walczyć o to co kocham, a raczej o to kogo kocham. O Caroline. Taki jest plan.
-----------------------------------------------------------------------------
No, to kolejny rozdział jest . :) Mam nadzieję, że będzie choć trochę ciekawy . Dziękuję bardzo za pozytywne komentarze, bo nie spodziewałam się tego . A dzięki temu właśnie, mam motywację by pisać dalej . Nic tylko się cieszyć . <3 Mam takie pytanie . Lepiej jest gdy pisze opowiadania z perspektywy osoby stojącej z boku, obserwującej wszystko, czy lepiej jest tak jak w tym opowiadaniu, gdy pokazuje perspektywę i Klausa, i Caroline ? :D

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Zakazana miłość I


Pod dom Forbes'ów podjechało czarne auto. Wyszła z niego blondwłosa dziewczyna, tak to była Caroline. Jej matka stojąca przed domem wykrzywiła usta w grymasie, który chyba miał być uśmiechem. Na jej twarzy malowało się wielkie zdziwienie i niedowierzanie. Zlustrowała córkę wzrokiem, od stóp do głów. W blond włosach czarne pasemka, oby doczepione, jej makijaż budził grozę. Czarne oczy, niczym panda, czerwone usta. O ubiorze lepiej nie wspominać. Starsza Forbes, pomyślała, że to widać ten okres w którym dziewczęta przeżywają pierwszy bunt. Miała cichą nadzieję, że pod wpływem powrotu do starego środowiska, znajomych, domu, jej córka na powrót stanie się sobą. Caroline podeszła wolnym krokiem do matki i uścisnęła ją na powitanie.
- No cześć mamo, stęskniłaś się za swoją córką ? A nie, no tak, zapomniałabym. Przecież sama ją wygnałaś jak najdalej od siebie. - Powiedziała sarkastycznym tonem Caroline i uśmiechnęła się na siłę.
- Ciebie też miło widzieć po długiej rozłące, kochanie . - Odpowiedziała jej matka niczym nie wzruszona.
Blondwłosa dziewczyna wzięła walizkę i weszła do domu, by jak najszybciej pozbyć się matki z oczu. Wpadła do pokoju, rzuciła walizkę w kąt i rzuciła się na łóżko. Miała wszystkiego dość. Nie wiedziała co myśleć. Najpierw matka wysyła ją na jakieś odludzie, mówiąc, że to dla jej dobra. Jej przyjaciele, czyli Elena, Bonnie, Stefan, Matt a nawet Damon byli tym niewzruszeni. Widać tylko bezpieczeństwo i ratowania tyłka Elenie było najważniejsze. Doprowadzało ją to do szału. Miała ochotę ich wszystkich rozszarpać. A jeszcze Tyler... Rzadko z nim rozmawiała, ale domyślała się, że pewnie po prostu zaczął się umawiać z inną dziewczyną. Zdradzał ją. Nie była tego pewna w stu procentach no ale wszystko na to wskazywało. Postanowiła się z nim przywitać. Czym prędzej po prostu wybiegła z domu i w wampirzym tempie znalazła się pod posiadłością Lockwood'ów. Słyszała głosy, ktoś na pewno był w domu.
- Hmm, widać mam szczęście... - Mruknęła do siebie. Weszła bez pukania i skierowała się do salonu. Stanęła w progu. Ujrzała całe zgromadzenie. Elenę, Bonnie, Matta, Stefana, Damona a nawet Katherine i Klausa ! Coś musiało być nie tak... Skierowała wzrok na dwie osoby... Tylera i jakąś dziewczynę, która bezczelnie siedziała mu na kolanach.
- Ty... chamie ! - Wykrzyczała ze złością i dopiero teraz wszyscy zwrócili uwagę, że w ogóle ktoś stoi w progu i się na nich gapi. Tyler spojrzał na Caroline przerażonym wzrokiem.
- To nie jest tak jak myślisz ! Caroline ! Uspokój się ! - Ale Caroline nie słuchała. Nie zwracała uwagi na osoby wokół niej. Rzuciła się na dziewczynę. Chwyciła ją za włosy i z całej siły rzuciła nią o ścianę, warcząc wściekle. Cóż, bycie wampirem ma swoje dobre strony, pomyślała.
- Co ty wyrabiasz ?! Odbiło ci ?! - Krzyknął Tyler ale reszta siedziała cicho gapiąc się na blondwłosą z szeroko otwartą buzią. Tyler podniósł dziewczynę i szybko pobiegł z nią do innego pokoju. Miał naprawdę wściekłą minę, a jego wzrok mówił "Wynoś się stąd, zanim rozszarpię cię na strzępy wariatko !" . Elena podbiegła do Caroline i ją przytuliła.
- Boże, Caroline, jak ja za tobą tęskniłam ! Nawet nie umiem tego opisać ! Kiedy wróciłaś ?! Zostajesz już na stałe ? Kochana, jak się cieszę, że cię widzę ! - Wyrzuciła z siebie Elena chyba nie biorąc przy tym żadnego wdechu i przygniotła do siebie Caroline jeszcze mocniej. Chyba nawet się rozpłakała. Caroline była zszokowana... Ale wciąż nie wybaczyła nikomu i odepchnęła od siebie Elenę.
- Weź skończ. Nie jestem głupia ! Jakoś nie obchodziło cię gdy wyjeżdżałam, więc teraz się odwal. - Rzuciła Caroline i wyszła na zewnątrz. Puściła się biegiem w las, zostawiając za sobą twarze zdziwionych "przyjaciół". Jest coś co ją intrygowało. Klaus przyglądał jej się z nieodgadnionym wyrazem twarzy... Czyżby jeszcze nie przeszła mu ta niby wielka miłość ?
- No błagam was ! - Krzyknęła do siebie Caroline i prychnęła pogardliwie. Niczego nie mogła pozbierać w logiczną całość. Rozpłakała się. Uświadomiła sobie, że miała rację. Tyler naprawdę ją zdradzał. To ju był koniec. Nie mogła w to uwierzyć. Cały świat jej się zawalił. Po głowie krążyły jej tysiące myśli a przed oczami miała tylko jeden widok. Tylera i tą dziewczynę. Cóż, musiała przyznać, była piękna. Nie taka jak ona... Potem znowu pomyślała o Klausie. Było w nim coś pociągającego.. Ale wampirzyca nie chciała się nad tym zastanawiać. Klaus był prawdziwym potworem i nigdy nie uwierzy w bajeczkę o jego uczuciach do niej. Pewnie mu to przeszło. Caroline spojrzała na siebie uważnie.
- Wyglądam okropnie... co się ze mną stało ? - Jęknęła z wyrzutem. Postanowiła to zmienić. Znów być starą, dobrą Caroline. Tego jej było trzeba. Jasnych, czystych ubrań i delikatnego makijażu, bo to co widziała przed lustrem od kilku miesięcy, było kompletnym koszmarem. Szkoda, że dotarło to do niej tak późno...
***
Tymczasem Klaus siedział w swoim salonie, popijając whisky. Nawiasem mówiąc, był to jego ulubiony trunek, a dzisiaj zamierzał się najzwyczajniej w świecie schlać. Dlaczego ? Otóż znowu ją zobaczył... Blondwłosą bogini, piękność, która zawładnęła jego zlodowaciałym sercem. Nie wiedział jakim cudem, to w ogóle mogło się stać. Zawsze był bezwzględny, bez uczuć, arogancki... A teraz miałoby się to zmienić ? Nie mieściło mu się to w głowie . Cóż, miłość nie wybiera. Szkoda tylko, że to miłość platoniczna, nieodwzajemniona.
- Ile ja bym dał, za choć jeden uścisk, pocałunek, dotyk... Wszystko byłbym w stanie poświęcić. - Mruknął Klaus sam do siebie i westchnął ciężko. Do salonu weszła jego siostra, Rebekah. Jak zwykle na ustach miała kpiący uśmieszek. Spojrzała na pierwotnego wymownie i cmoknęła kilka razy.
- No no no, ktoś tu się chyba zakochał. Uhuhu. Tylko coś sobie wybrankę nie najlepszą wybrałeś, kochany. Za wysokie progi na twoje nogi. To jeszcze dziecko, jakaś tandetna barbie. Nie trać czasu Niklaus. - To powiedziawszy uśmiechnęła się niby pocieszająco, poklepała go po ramieniu i wyszła. Miał ochotę ją dogonić i rozszarpać. Wyrwać jej serce, lub wbić w nie kołek i zamknąć ciało w trumnie. Wtedy byłby z nią chociaż spokój. Wdała się w matkę z charakterkiem.
Dwie godziny później Klaus był już nieźle pod wpływem napojów wysokoprocentowych. Spojrzał na zegarek. Dochodziła północ.
- Cóż, raz się żyje, czyż nie moi mili ?! - Zawołał, albo raczej wybełkotał mężczyzna donośnym głosem i podjął bardzo ważną decyzję. Postanowił przywitać się z Caroline jak należy, pójść do niej i powiedzieć jak bardzo odmieniła jego świat... na zawsze.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Oj . Chyba pierwszy rozdział nie zapowiada się ciekawie . Wyszedł mi dość nudny . Jeszcze wczoraj miałam zupełnie inną wersję wydarzeń w głowie ale cóż . Następnym razem będzie lepiej, muszę się wczuć w ten klimat . :D No, ale mam nadzieję, że ktokolwiek się tym zainteresuje i postanowi czytać moje wypociny . Żegnam . : - *