czwartek, 13 grudnia 2012

Zakazana miłość II


Caroline :

Tak jak postanowiłam, tak zrobiłam. Otarłam łzy spływające mi po twarzy, co oczywiście skończyło się wielką, czarną plamą na ręku. Uboczny efekt ciemnego makijażu. Biegiem dotarłam do domu. Przekraczając próg usłyszałam wołanie mamy. Boże, czego ona znowu chciała ? O nie, nie miałam zamiaru żyć z nią w pokojowych relacjach po tym, jak wygnała mnie jak najdalej od domu, od przyjaciół... Od prawdziwego życia, tak naprawdę. Z niechęcią wypisaną na twarzy skręciłam do kuchni z której dobiegał głos matki.
- Słucham, masz jakąś sprawę do mnie ? - Zapytałam jak najuprzejmiej mogłam. Stałam i po prostu patrzyłam w ścianę, unikając wzroku mamy.
- Chciałam się zapytać jak się czujesz po... dzisiejszych wydarzeniach ? Elena tu była. Szukała cię, było widać, że się martwi więc zapytałam o co chodzi. No i mi powiedziała.. Kochanie, tak mi przykro. Wiem, że czujesz się zraniona ale zawsze możesz na mnie liczyć. Jesteś moją córką, zawsze będę cię kochać. Nie ważne co by się działo, zapamiętaj to... - Powiedziała matka. Chyba miała łzy w oczach. Właśnie w tej chwili wszystkie złe emocje, które do niej żywiłam, po prostu znikły. Zawładnęła mną chęć wypłakania się w matczynych ramionach. Bo to właśnie moja mama rozumiała mnie najlepiej, znała mnie od zawsze, na wylot. Nie zastanawiając się długo, wręcz rzuciłam się jej w ramiona głośno szlochając. Czułam się beznadziejnie. Nie mogłam opanować płaczu. Dlaczego Tyler mi to zrobił ? Dlaczego moi przyjaciele teraz sobie nagle o mnie przypomnieli ? Dlaczego to wszystko jest takie... beznadziejne ?! W myślach krzyczałam, wyrzucając z siebie całą frustrację. A tak naprawdę nie potrafiłam wydusić z siebie głosu. Jedynie płakałam, wręcz histeryzowałam. Czułam kojący dotyk mamy, gładziła mnie po włosach, starając się uspokoić. Tego właśnie mi brakowało - mamy. Chyba każdy z nas tego potrzebuje.
- Mamo, tak strasznie przepraszam za wszystko... - Wyjąkałam przez łzy.
- Cii... Wszystko będzie dobrze, nic się nie stało, nie masz za co przepraszać. - Odpowiedziała mama. Po pewnym czasie, gdy już wyrzuciłam z siebie wszystkie smutki i  żale, no i w końcu przestałam płakać jak mała dziewczynka, wyswobodziłam się z objęć matki tłumacząc, że potrzebuję chwili czasu dla siebie. Weszłam do łazienki. Zmyłam cały ten okropny makijaż, a raczej jego pozostałości, z twarzy  wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda mnie odprężała odkąd pamiętam. Mogłabym tak stać godzinami ale nie chciałam przesadzać. Wyszłam, delikatnie wytarłam ciało i wskoczyłam w ciepły, miękki szlafrok. Rozczesałam włosy i poszłam do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku. Przed oczami stanął mi Klaus. Wspomnienie jego wzroku na mnie, nie dawało mi spokoju. A co gorsza, podobało mi się to. On sam w sobie mi się podobał. Był taki męski, dojrzały, prawdziwy z niego dżentelmen... Miałam wrażenie, że daje on poczucie bezpieczeństwa. Ale to niemożliwe. To nie mogło się udać. Muszę odepchnąć od siebie te myśli. W końcu on i ja to dwa różne światy. On zabił tylu moich bliskich, był potworem. O tym nie mogłam zapominać. No i zostawała jeszcze jedna sprawa... Elena. Może powinnam do niej pójść... W końcu nie chciałam żyć w konflikcie, a z tego co przekazała mama, ona naprawdę się martwiła. Wypadałoby z nią porozmawiać. Tylko jest już dość późna godzina... Ale i tak muszę to zrobić. Najwyżej ją obudzę, co mi tam. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam poszukiwać w szafie jakichś ubrań. Wcisnęłam na siebie ciemne rurki, zwykły biały t-shirt i nałożyłam trampki. Wysuszyłam jeszcze włosy, bo z mokrymi nie wypada iść i byłam gotowa. Znaczy pod względem fizycznym, bo pod względem psychicznym nie byłam gotowa, ani trochę.
- Eh.. czego się nie robi w imię przyjaźni... - Mruknęłam do swojego odbicia w lustrze. Założyłam skórzaną kurtkę, chwyciłam kluczyki do samochodu i ruszyłam do wyjścia. Jednak to co zobaczyłam przed drzwiami nie było normalnym zjawiskiem. Wyszłam na zewnątrz co było równe ze stanięciem naprzeciw Klausa. Spoglądał na mnie dziwnym wzrokiem... W ogóle jakoś dziwnie wyglądał. Wciągnęłam głęboko powietrze i od razu zrozumiałam dlaczego. On był kompletnie pijany ! Dziwiło mnie, że w ogóle stoi na własnych nogach. Nie mogąc się powstrzymać, po prostu wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. No co jak co, ale Klaus wyglądał przekomicznie, w takim stanie.
- Hahahahahahahahaha, o mój Boże, zaraz się popłaczę ze śmiechu ! Hahahaha ! - Nie przerywałam. Od tego śmiechu rozbolał mnie brzuch a łzy zaczęły spływać po policzku. Dobrze, że się nie pomalowałam. Tymczasem on patrzył na mnie jeszcze komiczniej, bo zrobił jakąś niewyraźną minę. Myślałam, że pęknę.
- A ty z czego się tak śmiejesz ? Aż tak się cieszysz na mój widok ? - Wybełkotał Klaus uśmiechając się szeroko.

Klaus :

Nie zważając na mój stan nietrzeźwości i to, że ledwo stałem na nogach, prawdę mówiąc, ruszyłem w kierunku domu Caroline. Gdy już dotarłem, stanąłem pod drzwiami zbierając się na odwagę. Alkohol chyba pomógł bo już miałem zapukać gdy drzwi się otworzyły a w nich stanęła Caroline. Oh, jak zawsze wyglądała pięknie, tak pociągająco, zmysłowo... Biła od niej dobroć, miłość, uczynność, szczerość ale i wielka odwaga, upór, stanowczość i przede wszystkim była bardzo seksowna. Jej blond włosy delikatnie spływały falami po ramionach. Chyba już pożegnała się ze stylem zbuntowanej dziewczynki, bo wyglądała jak stara Caroline. Taka była o wiele ładniejsza, choć mi w sumie nie robiło znaczenia w co była ubrana, czy też jak umalowana. Caroline to Caroline. Zawsze ta sama, słodka piękność. Jak to facet, szczególnie po pijaku, miałem ochotę po prostu, zwyczajnie się na nią rzucić. Szybko odepchnąłem od siebie tę myśl. Na to jeszcze przyjdzie czas, jestem pewien. Wróciłem z powrotem na ziemię. Caroline dławiła się wręcz ze śmiechu. Zgięła się w pół i śmiała. Nie było końca. A w dodatku zupełnie nie wiedziałem o co jej chodzi, to mnie frustrowało.
- Hahahahahahahahaha, o mój Boże, zaraz się popłaczę ze śmiechu ! Hahahaha ! - Wydusiła z siebie Caroline, ledwo co. Wciąż zanosiła się głośnym śmiechem. Jeszcze chwila, a obudzi całą okolicę.
- A ty z czego się tak śmiejesz ? Aż tak się cieszysz na mój widok ? - Odpowiedziałem jak najwyraźniej umiałem, ale chyba i tak nie wyszło za dobrze. Żeby nie wyjść na kompletnie śmiesznego, uśmiechnąłem się szelmowsko. No, przynajmniej próbowałem. Oceniając tą sytuację, chyba nie powinienem więcej pić.
- Oj, chciałbyś. Ale muszę, cię rozczarować. Śmieje się z tego jak wyglądasz. Boże, człowieku, ile ty wypiłeś ? - Zapytała mnie Caroline kręcąc głową i gwiżdżąc z dezaprobatą.
- Eee, szczerze to nie pamiętam. Nie liczyłem ile tych szklaneczek whisky było. Ale spójrz na mnie, chyba łatwo ocenić, że sporo. - Odpowiedziałem również śmiejąc się. Ah, dobrze było tak zwyczajnie z nią porozmawiać. Dziwiło mnie w sumie, że w ogóle chce ze mną rozmawiać. Myślałem, że pośle mnie gdzie pieprz rośnie i jeszcze dalej.
- Oj Klaus, taki stary, a taki głupi. Kto by pomyślał ? - Zapytała mnie blondwłosa uśmiechając się kpiąco.
- Moja kochana, nie ubliżaj mi, bo to nie ładnie. Trochę szacunku do starszych. - Powiedziałem chwiejąc się na boki.
- Zabieraj się stąd do domu i wytrzeźwiej, dobra rada. Tymczasem ja wybiorę się do Eleny. Muszę z nią porozmawiać. - Powiedziała moja rozmówczyni niepewnym głosem.
- Ale zdajesz sobie sprawę która jest godzina ? - Zapytałem marszcząc brwi w zamyśleniu. Caroline tylko kiwnęła głową na znak potwierdzenia. Uśmiechnęła się lekko, minęła mnie ostrożnie i podeszła do samochodu. Spojrzała na mnie jeszcze raz.
- Mam nadzieję, że nie zaśniesz gdzieś pod drzewem, tylko we własnym łóżku. - Powiedziała śmiejąc się i wsiadła. Chwile potem jej nie było. Zastanawiałem się nad tym co się właściwie wydarzyło... Caroline, normalnie ze mną rozmawiająca, jak gdyby nigdy nic. Wyglądała tak pięknie gdy się śmiała a jej głos przyprawiał mnie o dreszcze. Nie potrafiłem zrozumieć jak ktoś mógł tak na mnie działać. To całkowicie bez najmniejszego choćby sensu. Mnie miłość miała nigdy nie dopaść, a jednak. Dałem się usidlić uczuciu. Nie pozostało mi nic innego jak walczyć o to co kocham, a raczej o to kogo kocham. O Caroline. Taki jest plan.
-----------------------------------------------------------------------------
No, to kolejny rozdział jest . :) Mam nadzieję, że będzie choć trochę ciekawy . Dziękuję bardzo za pozytywne komentarze, bo nie spodziewałam się tego . A dzięki temu właśnie, mam motywację by pisać dalej . Nic tylko się cieszyć . <3 Mam takie pytanie . Lepiej jest gdy pisze opowiadania z perspektywy osoby stojącej z boku, obserwującej wszystko, czy lepiej jest tak jak w tym opowiadaniu, gdy pokazuje perspektywę i Klausa, i Caroline ? :D

4 komentarze:

  1. Dziewczyno masz talent!!! :)
    Co to twego pytania myślę, że gdy pokazuje perspektywę Klausa, i Caroline tak jak zrobiłaś to teraz jest znakomitym pomysłem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo mi się podoba, nie jest taki jak wszystkie co bardzo mnie cieszy. Masz taki.. inny styl pisania i podoba mi się to. Wciągnęłam się i nawet nie zauważyłam, że już koniec. Na szczęście jest jeszcze jeden rozdział, który oczywiście zaraz przeczytam. Świetny wystrój bloga! O niebo lepszy niż poprzedni, bardziej przyciąga wzrok i w ogóle. Cieszę się, ze wykorzystałaś moją radę.
    Jeśli chodzi o to w czyjej perspektywie chcielibyśmy czytać to ja jestem zdecydowanie za Caroline i Klausem. Raz jedno raz drugie. Tylko ja bym to trochę zmieniła, skoro napisałaś już co Caroline widziała i tak dalej to nie pisz tego znowu do Klausa. Pisz tak jakby dalej tylko teraz z jego punktu. Przynajmniej tak dla mnie by było lepiej. Czyli od : ,,Jednak to co zobaczyłam przed drzwiami nie było normalnym zjawiskiem." Do: ,, ty z czego się tak śmiejesz ? Aż tak się cieszysz na mój widok ? - Wybełkotał Klaus uśmiechając się szeroko." Tego akapitu nie pisz drugi z innego punktu. Pisz dalej po prostu. Czyli, np. zacząć pisać z perspektywy Klausa od: ,,żeby nie wyjść na kompletnie śmiesznego, uśmiechnąłem się szelmowsko. No, przynajmniej próbowałem. Oceniając tą sytuację, chyba nie powinienem więcej pić."
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę bardzo dziękuję . :) Nawet nie wiesz, ile takie słowa dla mnie znaczą . Może to głupio brzmi, ale tak naprawdę czuję się o niebo lepiej czytając takie słowa . Dodają mi motywacji i w ogóle . Zresztą, pewnie sama doskonale wiesz jakie to uczucie . ;) Zdecydowanie wezmę sobie twoją radę do serca, tak jak tą z wystrojem bloga . :D

      Usuń