niedziela, 13 stycznia 2013

Zakazana miłość VII


Caroline :

- Caroline... - zaczęła niepewnie Elena - Wszystko w porządku? - Pośpiesznie otarłam rękawem cieniutkiego swetra mokre od łez policzki. Przypuszczałam, że wyglądam teraz fatalnie. Mimo tego, niechętnie się odwróciłam. Elena widząc moją zaczerwienioną twarz otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
- Byłam tylko kolejną podłą gierką Klausa! - Wykrzyczałam zdenerwowana i zrozpaczona. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś mógł mnie w ten sposób potraktować. Jedyną osobą która sobie na to pozwoliła był Damon w przeszłości, ale nie miałam zamiaru tego rozpamiętywać w nieskończoność. Dziewczyna przytuliła mnie do siebie bez zadawania zbędnych pytań. Po prostu trzymała mnie w objęciach i milczała razem ze mną. To na pewno przynosiło większą ulgę, niżbym miała teraz jej wszystko ze szczegółami opowiadać. Wolałam o tym nie myśleć i w ogóle zapomnieć o całej sprawie. Wolałam zamieść problem pod dywan. Tak było łatwiej. Wyswobodziłam się delikatnie z uścisku Eleny.
- Eleno, nie obrazisz się gdy zostawię cię tu samą? Wolałabym wrócić do domu, te buty są bardzo niewygodne. - Wiedziałam, że to głupia wymówka, i Elena bez wątpienia też tak pomyślała ale pokiwała tylko ze zrozumieniem głową. Przytuliła mnie jeszcze raz i ruszyła wgłąb posiadłości. Pewnie starała się znaleźć Damona. Nic dziwnego, w końcu mogła się nim nacieszyć. Tylko mi zawsze z nikim nie wychodziło... Jeszcze raz otarłam twarz i ruszyłam w kierunku wyjścia, tak jak to planowałam. Mijając całą masę wytwornie ubranych ludzi, nawet nie zwracałam uwagi na ich twarze. Toteż bardzo się zdziwiłam gdy przed samymi, pokaźnymi drzwiami wpadłam na wysokiego mężczyznę.
- No co ty Caroline, już wychodzisz? - Dopiero teraz się zorientowałam kim był mężczyzna. Uśmiechnęłam się do stojącego przede mną Matta.
- Jakoś impreza nie przypadła mi do gustu. - Wyjaśniłam zmuszając się na rozbawiony ton.
- Może cię podwieźć do domu? - Zapytał.
- Gdybyś mógł. - Zgodziłam się z uśmiechem i wyszłam z w końcu z tego przeklętego miejsca.

Klaus :

Stałem na obszernym balkonie i patrzyłem nieobecnym wzrokiem przed siebie. Z tego stanu wyrwały mnie wibracje telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i odebrałem.
- Kol, dobrze, że dzwonisz. Tak się składa, że potrzebuję twojej pomocy.
- Czego potrzebujesz? - Usłyszałem w słuchawce.
- Znajdź mi tą wywłokę Madeleine. Dowiedz się gdzie jest, byle szybko. To ważne. - Wyjaśniłem.
- Robi się. A powiesz mi o co chodzi i dlaczego ci tak na tym zależy? - Zapytał Kol.
- To nieistotne. Dziękuję ci, bracie. - Odpowiedziałem. Pierwotny się rozłączył a ja z satysfakcją wyobrażałem sobie śmierć wampirzycy.
- Dlaczego akurat Caroline, Klaus? Dlaczego? - Usłyszałem za sobą kobiecy podniesiony głos. Odwróciłem się z ironicznym uśmiechem.
- Elena, kochanie, nie znasz wszystkich faktów więc się nie wtrącaj. - Powiedziałem jak najgrzeczniej potrafiłem w obecnej chwili. Dziewczyna spojrzała na mnie z niechęcią. Na jej twarzy malowała się wściekłość. Muszę przyznać, że bawiło mnie to.
- Wiem, że skrzywdziłeś moją przyjaciółkę, i to mi w zupełności wystarcza! - Krzyknęła Elena. Uniosłem brwi i spojrzałem z lekką pogardą w jej stronę. Jednak przyszło mi do głowy coś bardzo mądrego.
- Słuchaj, chyba potrzebuję twojej pomocy... - zacząłem - Nie patrz na mnie w ten sposób, wszystko ci wyjaśnię. - Dokończyłem widząc reakcję dziewczyny. Wyglądała jakby nie do końca wierzyła w to co słyszy i miała ochotę walnąć mną o pobliską ścianę. Cóż, pewnie tak było.
- Ja nie chciałem skrzywdzić Caroline tak jak ty to sobie teraz wyobrażasz. Miałem ku temu powody. Możesz mi wierzyć lub nie, ale swoją osobą narażałem ją na niebezpieczeństwo przed którym nawet ja - tu uśmiechnąłem się szelmowsko - nie byłbym w stanie jej uchronić po mimo mojej siły. - Dokończyłem. Widać było, że Elenie moje gadanie bardzo działa na nerwy.
- Przypuśćmy, że ci pomogę. Co to za niebezpieczeństwo i co miałabym zrobić? - Zapytała dziewczyna przyglądając mi się podejrzanie.
- Cóż, będziesz musiała wbić kołek w serce wampirzycy, podczas gdy ja będę starał się ją unieruchomić. Tylko nie wiem, czy dam radę. Widzisz, ona potrafi... sprawić, bym stracił przytomność. I wtedy nie będę mógł jej ani zabić, ani przytrzymać. Ale ciebie w ten sposób nie unieruchomi. Jesteś sobowtórem Eleno! Żadne takie sztuczki na ciebie po prostu nie działają. - Wyjaśniłem. Elena była zdezorientowana. Usłyszałem jak ciężko wzdycha.
- Dobrze, jestem w stanie to zrobić. Dla Caroline. - Zgodziła się ciemnowłosa. Teraz pozostało tylko wymyślić jakiś sprytny plan.
---------------------------------------------------------------
No i jest jakiś tam nowy rozdział . Starałam się bardzo napisać coś dłuższego ale nie miałam jakoś na to siły . :( Ale jak najszybciej napiszę dalszy ciąg . Wiem, że rozdział nie za ciekawy i w sumie nudny jak flaki olejem, ale nic lepszego nie wymyśliłam . Dziękuję za wszystkie komentarze ponieważ każdy z nich daję mi siłę, której teraz potrzebuję . :*

+ Zapraszam na mojego nowego bloga, który powstał pod wpływem ... impulsu . :)
katherine-stefan.blogspot.com/

6 komentarzy:

  1. Jestem wielka fanka (sorka ale nie mam polskich literek) i kazdy rozdzial cyztalam z zapartym tchem . zalezy mi na Twojej opinii co do mojego opowiadania tak wiec serdecznie zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie gadaj głupot! Rozdział jest bardzo wciągający. Ciekawi mnie ta cała sprawa z tą Madeleine.... Czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie wcale rozdział nie wydaje się nudny. Wciągnął mnie i czekam na konfrontacje Klausa z Madeleine:)

    OdpowiedzUsuń
  4. zapraszam do mnie pojawił sie nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. u mnie nn zapraszam serdecznie i pozdrawiam ;D
    http://inthatwayiunderstoodhimandilovedhim.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie znów nn zapraszam i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń